niedziela, 25 grudnia 2016

Chwila








Drodzy Goście i Przyjaciele!

Święta i przełom roku to tylko króciutka chwila odprężenia, a więc gorąco życzę Wam udanego, intensywnego wypoczynku i spędzenia tego czasu w atmosferze ciepła i miłości.

Łączę wyrazy szacunku
Dionizy

Kurzy się!
Ikony wg projektu Manueli Langelli (Italia)



sobota, 17 grudnia 2016

Wlazł kotek na płotek!

Niecodzienna premiera Czarodziejskiego Fletu Mozarta w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Warszawie!

fot. Magda Hueckel-Śliwińska
W 2010 roku artyści z londyńskiej grupy artystycznej 1927 odnieśli swój pierwszy wielki sukces wystawiając w Sydney Opera House własne widowisko 'The Animals and Children Took To The Streets'. Przedstawienie cieszyło się ogromnym powodzeniem. Wystawiono je ponad 400 razy w 28 krajach! Będąc pod wrażeniem artystycznego stylu grupy 1927 reżyser Barrie Kosky zaprosił jej członków do współpracy przy produkcji Czarodziejskiego Fletu Mozarta w Komische Oper Berlin, której był dyrektorem. Opera miała premierę w 2012 roku i zrobiła  furorę. Spektakl zebrał entuzjastyczne recenzje krytyków i zdobył przychylność widzów. Podobnie reagowała prasa amerykańska po inscenizacjach w Los Angeles i Minneapolis. Barrie Kosky wraz z artystami z grupy 1927: współreżyserką warszawskiej premiery Suzanne Andrade oraz autorem animacji Paulem Barrittem, przekształcili dzieło Mozarta we wspaniałe połączenie animacji, kina niemego i opery. Spektakl zaskakiwał świeżością i oryginalnością, a także szybkim tempem. Wpływ na to miała rezygnacja reżyserów z recytatywów na rzecz prezentacji napisów ekranowych w stylu kina niemego. Tło muzyczne zawierało fragmenty innych utworów Mozarta, dopasowanych klimatem do prezentowanej na ekranie treści. Trudno w to uwierzyć, ale słuchano Mozarta podanego przez tapera!

Dzięki bardzo dobrej decyzji repertuarowej, od kilku dni goście i mieszkańcy naszej stolicy mają także możliwość obejrzenia słynnej produkcji w Teatrze Wielkim Operze Narodowej. Nie chcę odebrać przyjemności widzom, którzy dopiero wybiorą się na ten spektakl, a będzie to możliwe długo, gdyż licencja jest bezterminowa, ale zdradzę, że na scenie działo się naprawdę dużo. Publiczność mogła podziwiać wspaniałe widowisko!

Muzyce towarzyszyły fantastyczne obrazy, a artyści prezentowali się w kostiumach wg projektów Esther Bialas inspirowanych filmami z lat dwudziestych ubiegłego wieku. Były to: Nosferatu – symfonia grozy (1922), komedie Bustera Keatona oraz Dziennik upadłej dziewczyny (1929) z niesamowitą, wyprzedzającą swą epokę Louise Brooks. W animacjach z kolei można było dostrzec estetykę Żółtej łodzi podwodnej, słynnego filmu z muzyką zespołu The Beatles.

Charakter i strój Louise Brooks można było rozpoznać w stylizacji postaci Paminy, którą z fantazją zagrała i pięknie zaśpiewała Iwona Sobotka. Byłem pełen podziwu dla artystki, która wyśmienicie odnalazła się w niecodziennej, jak na operę konwencji. Kilka scen w jej brawurowym wykonaniu było naprawdę znakomitych, chociaż z drugiej strony należy podkreślić, że równie sprawnie zaprezentowała delikatne koloratury i oddała w pełni liryzm śpiewu zakochanej kobiety.

fot. Magda Hueckel-Śliwińska
Widzowie tego wieczoru mieli szczęście do bardzo dobrze dysponowanych artystek. Miłośnicy opery, jak zwykle w Czarodziejskim Flecie, czekali na tak zwaną dyscyplinę dodatkową, a więc na arię Królowej Nocy. Aleksandra Olczyk zaśpiewała ją bez jednego zachwiania, a publiczność dziękując za nienaganne wykonanie nagrodziła artystkę długą owacją.

To nie był koniec miłych chwil, koniecznie chcę podkreślić wysoki poziom, idealną harmonię i świetną formę dwóch trójek: Ewy Majcherczyk, Elżbiety Wróblewskiej i Karoliny Sikory jako trzech dam oraz świetnie przygotowanych przez Danutę Chmurską solistów z chóru dziecięcego w rolach trzech chłopców.

Orkiestra Teatru Wielkiego Opery Narodowej zagrała jak zwykle na dobrym poziomie, chociaż odniosłem wrażenie, że muzycy pod batutą Piotra Staniszewskiego grali w pewnych fragmentach za cicho, jak na tego typu widowisko.

Najciekawsze, oryginalne wynalazki powstają w wyniku badań, które realizowane są na pograniczu różnych dziedzin nauki, na przykład biologii i fizyki. Podobnie, spektakularne efekty uzyskuje się w projektach artystycznych łącząc różne dziedziny sztuki. Tak właśnie jest w przypadku warszawskiej realizacji Czarodziejskiego Fletu Mozarta. Oryginalność, bezpretensjonalność, poczucie humoru (proszę zwrócić uwagę na kapitalne sceny z udziałem kota, Papagena?!) oraz w wielu przypadkach naprawdę świetne kreacje artystów stworzyły niepowtarzalny spektakl, który dostarczył widzom wielu emocji.

Oczywiście zawsze można zadać pytanie: a jaka była zawartość Mozarta w Mozarcie? Nie trzeba odpowiadać, dlatego że wlazł kotek na płotek i mrugał, i to jak!

Twórcy wprowadzają w spektakl:


Kurzy się!

wtorek, 6 grudnia 2016

Trzy kawałki tortu

Chopiniana Bolero Chroma – popisy artystów Polskiego Baletu Narodowego w Warszawie.

Jubileusz dyrektora Krzysztofa Pastora stał się okazją do przygotowania przez zespól Polskiego Baletu Narodowego w Teatrze Wielkim Operze Narodowej specjalnego spektaklu. Przedstawienie składało się z trzech odrębnych części, na które złożyły się balety Chopiniana, Bolero i Chroma.

Plakat Adama Żebrowskiego na podst. 
zdjęcia z Chromy Wayne’a McGregora
 (Royal Ballet), fot. Bill Cooper
Pierwszy z nich to klasyczny balet romantyczny w choreografii Michaiła Fokina. Scenograficzne tło baletu stanowił wspaniały prospekt ogrodu romantycznego autorstwa Andrzeja Kreutz Majewskiego, wieloletniego scenografa Polskiego Baletu Narodowego. Na scenie widzowie podziwiali  tancerki w pięknych, tiulowych paczkach romantycznych i delektowali się widokiem tańczących duchów, driad, nimf wodnych i wróżek. Balet nie opowiadał żadnej historii, a istotą tego wspaniałego spektaklu był po prostu taniec i nastrój. Wśród tańczących, nieziemskich zjaw, pojawił się również Poeta (Dawid Trzensimiech), który szukał natchnienia w świetle srebrnego księżyca. Poetyckie poszukiwania znalazły swój finał w pięknym pas de deux z udziałem świetnej Dagmary Dryl.

Chopiniana to balet, którego siłę stanowi perfekcyjne wykonanie całego zespołu. Tancerki poruszają się po liniach prostych i powtarzają trudne kombinacje kroków, pozycji, póz i ruchów ciała. Mówi się o tym balecie: akademicki, co nie ma znaczenia pejoratywnego. To kwintesencja klasyki. Chodzi tylko o to, że taka sztuka broni się wyłącznie w przypadku perfekcyjnego wykonania. Każdy poważny zespół baletowy musi mieć w swoim repertuarze klasyczne pozycje. Bardzo dobrze się stało, że Chopiniana tańczą teraz artyści Polskiego Baletu Narodowego.

Drugą część wieczoru stanowiło Bolero w choreografii Krzysztofa Pastora do tytułowego utworu Maurice’a Ravela. Narastająca muzyka tego popularnego dzieła upodobniła się w myślach choreografa do rytmicznego brzmienia fabrycznych maszyn. Artysta umieścił akcję baletu na prostokątnym placu, być może na placu przed fabryką. Bolero Pastora tańczy wiele tancerek i tancerzy i tak jak w balecie klasycznym, kluczową sprawą było utrzymanie precyzji i zgrania całego zespołu. Z uwagi na wysoki poziom zaprezentowany w Warszawie, Bolero może stać się wizytówką Polskiego Baletu Narodowego. Zespół wypadł bardzo dobrze, a w partiach solowych uwagę przykuwała nienaganna, świetna i wyrazista Chinara Alizade, nagrodzona gromkimi owacjami przez widzów.

Ostatnim baletem była Chroma Wayne’a McGregora, wielkiej gwiazdy współczesnego baletu. Choreograf wypracował własny, rozpoznawalny styl tańca. Można powiedzieć, że ten artysta stworzył swój słownik ruchu. Jego balet jest rzeczywiście na wskroś nowoczesny. McGregor to charyzmatyczny artysta, który prowadzi w Anglii własne studio, a w swojej twórczości czerpie z dokonań naukowych z dziedziny biologii, a także wykorzystuje film i techniki komputerowe integrując taniec ze sztukami wizualnymi i muzyką. Nowoczesną choreografię Chromy uzupełniała absolutnie genialna, minimalistyczna scenografia Johna Pawsona podkreślona wspaniałym oświetleniem wykreowanym przez Lucy Carter. 

Taki jubileusz chciałby mieć każdy, ale mówiąc zupełnie serio, należy podkreślić, że zespół Polskiego Baletu Narodowego podołał zadaniu i pokazał w każdej z tych realizacji wysoki lub bardzo wysoki poziom artystyczny. O potencjale zespołu niech świadczy fakt, że Chopiniana, Bolero i Chroma są pokazywane praktycznie w dwóch różnych, pełnych obsadach i pomimo dostrzeganych od czasu do czasu drobnych błędów (zwłaszcza w balecie Chopiniana), spektakle prezentują wysoki poziom artystyczny. Obejrzenie takiego przedstawienia, to unikalna możliwość zapoznania się w ciągu dwóch godzin z historią światowego baletu. Warto wybrać się do Teatru Wielkiego Opery Narodowej, aby skosztować urodzinowego tortu Krzysztofa Pastora.

Kurzy się!