czwartek, 19 października 2017

Pieczątki pod specjalnym nadzorem

Biurokracja w służbie miłości na scenie Teatru Dramatycznego w Warszawie

Fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska
Oscarowe Pociągi pod specjalnym nadzorem z 1966 roku w reżyserii Jiříego Menzla ze znakomitą kreacją Václava Neckářa przez pół wieku kształtowały wyobrażenia czytelników i widzów o bohaterach opowiadania napisanego przez Bohumila Hrabala i będącego kanwą filmu. Tadeusz Słobodzianek wziął pod uwagę to artystyczne obciążenie i aby zmierzyć się z prozą Hrabala w nowej, teatralnej wersji sięgnął po posiłki u źródeł, a więc za naszą południową granicą. Dyrektor Teatru Dramatycznego powierzył reżyserię sztuki Jakubowi Krofcie, który pracuje w Teatrze Drak w Hradec Kralove, a adaptację Januszowi Andermanowi, prozaikowi ale też i tłumaczowi literatury czeskiej. Anderman wypracował dobrą podstawę do realizacji spektaklu, a Krofta nasycił go czeską, niepowtarzalną aurą, która jest esencją prozy Hrabala i zawsze wabi publiczność.

Spektakl miał znakomitą oprawę plastyczną, gdzie światła (Damian Pawella), scenografia i kostiumy (Aneta Suskiewicz) oraz projekcje wideo (Jakub Lech) we wspaniały, teatralny sposób oddały rzeczywistość stacji w Kostomlatach. Muzyka napisana i zagrana na żywo przez duet SzaZa (Paweł Szamburski, Patryk Zakrocki) doskonale podkreśliła nastrój poszczególnych scen, a także zgrabnie spełniła rolę ilustracyjną.

Fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska
Widzowie z przyjemnością oglądali grających na Scenie na Woli, dobrze dysponowanych artystów Teatru Dramatycznego. Otar Saralidze (Milosz Pipka) w głównej roli nie uległ pokusie naśladowania filmowej kreacji Neckářa i zaprezentował się świeżo i oryginalnie. Dzielnie sekundowały mu towarzyszki i towarzysze z kolejarskiej obsady stacji. Widzom najbardziej spodobała się scena opieczętowania Telegrafistki Świętej (Martyna Kowalik) przez Dyżurnego ruchu Całuska (Robert Majewski). Z kolei Małgorzata Niemirska jako Żona Zawiadowcy wzruszyła publiczność śpiewając piękną, sentymentalną piosenkę, a Agata Góral (Masza) przy każdym pojawieniu się na scenie emitowała potężną, wręcz kosmiczną porcję energii. Osobnym zjawiskiem była gra Agaty Wątróbskiej (Wiktoria Freie), która wypracowała sposób na dowcipną prezentację niepełnosprawności swojej bohaterki. Twórcy dopracowali najdrobniejsze szczegóły przedstawienia, dokładnie widać było, że realizacja została drobiazgowo przygotowana i przemyślana.

Nic dodać, nic ująć, wszystkie artystyczne pieczątki pozostały pod specjalnym nadzorem.

Kurzy się!

środa, 4 października 2017

Mefisto - postscriptum Klątwy

Agnieszka Błońska stawia trudne pytania w Teatrze Powszechnym

Sztuka rozpoczęła się gorącą, modlitewną prośbą o opiekę Boga i świętych nad artystami Teatru Powszechnego. Wszak Mefisto to upadły anioł, a twórcy z tego Teatru wielokrotnie pchali swoje palce między parafialne drzwi. W tym przypadku zdali się jednak tylko nieposłusznie mówić: - My też mamy prawo zwracać się do Boga!

fot. Magda Hueckel
Przedstawienie miało dobre tempo, a widzowie z całą pewnością się nie nudzili. Niektóre sceny pozostaną w pamięci publiczności z uwagi na ich świetne, a czasami wręcz brawurowe wykonanie. Mam na myśli: „flagową” piosenkę Forever Young zespołu Alphaville zaśpiewaną przez szybującą wysoko nad widzami Karolinę Adamczyk, komiczne monologi Klary Bielawki (nie mogę do tej pory zrozumieć, w jaki sposób artystka uniknęła rozbicia głowy podczas zmagania się z trudnymi pytaniami) oraz piłkarski występ Oskara Stoczyńskiego.

Mefisto wyreżyserowany przez Agnieszkę Błońską w Teatrze Powszechnym w Warszawie to spektakl, który powstał jako wypadkowa wielu inspiracji. Po pierwsze sztuka nawiązała do książki Klausa Manna o tym samym tytule napisanej w 1936 roku, po drugie do słynnej, jej filmowej adaptacji Istvána Szabó z niezapomnianą rolą Klausa Marii Brandauera, a po trzecie do teatralnej inscenizacji przygotowanej w 1983 roku właśnie w Teatrze Powszechnym.

fot. Magda Hueckel
W Mefiście artyści dyskutowali o granicach kompromisu, o tym gdzie zaczyna się konformizm, a gdzie wzgarda i poczucie własnej wyższości w stosunku do ludzi mających inne poglądy. W spektaklu zadano wiele pytań i pokazano przeciwstawne postawy. Cytowano fragmenty narodowo-katolickich ulotek i Deklarację Ideową ONR, a także urywki publicznych wypowiedzi kilku uczestników debaty ,,Teatr polski – tradycja i przyszłość”, która odbyła się w Pałacu Prezydenckim. Postaci na scenie zaprezentowały pełen wachlarz postaw: od bicia w dzwon oporu i wznoszenia okrzyków: autorytaryzm, faszyzm!, do uspokajającego - Bez paniki. Zachowajmy trzeźwy umysł… - Höfgena (udana rola Arkadiusza Brykalskiego).

Mieszanka cytatów, wspominków i komentarzy za każdym razem prowadziła reżyserkę oraz aktorów do współczesności. Mefisto prędzej czy później lądował na warszawskiej Pradze, a wspólnym mianownikiem dla rozmowy o postawach artystów stawała się głośna inscenizacja Klątwy Wyspiańskiego wyreżyserowana niedawno na tej samej scenie przez Olivera Frljića. Artyści tłumaczyli  i wspominali swój udział w Klątwie, która spotkała się z krytyką i oskarżeniami ze strony obozu władzy, hierarchów kościelnych i środowisk katolickich, a nawet wywołała bezpośrednie ataki narodowców na teatr.

Mefisto Agnieszki Błońskiej stał się artystycznym postscriptum Klątwy.

Czy takie zakotwiczenie dyskusji wystarczyło, aby stworzyć w pełni autonomiczny oraz interesujący utwór? Dla wielu widzów odpowiedź na to pytanie była trudna, a ich opinie pozostały zróżnicowane. Dla mnie niezaprzeczalną wartością tego spektaklu było to, że ze sceny jednak padło wiele trudnych pytań. Oby zawsze było to możliwe.

Kurzy się!