Dzień dobry!
Panie Dyrektorze, cieszymy się wszyscy, że sztuka
wraca do sal teatralnych!
Życzę Panu i warszawskiej widowni samych udanych
przedstawień i dziękuję za dotychczasowe premiery baletowe. Wiele z nich w
ciągu okresu, kiedy Pan jest Dyrektorem Baletu Narodowego było naprawdę
znakomitych, a ja pozwoliłem sobie od czasu do czasu pisać o nich na swoim
blogu.
Ale do rzeczy: podczas przerwy spowodowanej
pandemią Teatr Bolszoj z Moskwy udostępnił na kilkadziesiąt godzin nagranie
spektaklu baletowego Spartakus do wspaniałej muzyki Chaczaturiana. To była
wersja z 2013 r. w choreografii Jurija Grigorowicza z
udziałem: Michaiła Łobuchina w roli Spartakusa, Władysława
Lantratowa w roli Krassusa, Swietłany Zaharowej jako Eginy oraz Anny
Nikuliny tańczącej partię Frygii. W tym spektaklu tańczyła jeszcze „nasza”
Chinara Alizade.
Muszę przyznać, że czegoś takiego jeszcze nie
widziałem. Zachwyt, euforia, wzruszenie, ten balet po prostu wbił mnie w fotel.
Mam swoje lata, ale na przemian śmiałem się i płakałem patrząc na
arcymistrzowskie taniec na scenie. Obejrzałem przedstawienie cztery razy! Tego
się nie da zapomnieć do końca życia. Owszem, czytałem, że może to było zbyt
aktorskie, ale to nieprawda. To było baletowe malarstwo i teatr tańca na
najwyższym możliwym poziomie. A Zaharowa jako Egina była po prostu cudowna. Ona
otrzymała nogi w prezencie od samego Pana Boga.
Przed nami nowe sezony, mam nadzieję, że władze
Polski zrozumieją w końcu, że kultura i nauka to najlepsze inwestycje, które
spłacają się bardzo szybko, już w trakcie życia jednego pokolenia. Liczę na to, że wreszcie
znajdą się godziwe pieniądze na kulturę wysoką, czego życzę naszemu Teatrowi.
Czytałem o Spartakusie Grigorowicza w Warszawie
(1968), partię tytułową tańczył wtedy nieodżałowany Gerard Wilk. Natknąłem się
na notkę, że Chaczaturian w czasie prób "poganiał" naszą orkiestrę,
bo jego zdaniem ciągle wszystko grali za wolno oraz …za cicho.
Panie Dyrektorze, proszę powtórzyć Spartakusa w
Warszawie. To właśnie ten moment!
Pozdrawiam serdecznie,
Dyziek K.
Kurzy się!
Fragment spektaklu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz