sobota, 20 czerwca 2020

List do Krzysztofa Pastora

Dzień dobry!
Panie Dyrektorze, cieszymy się wszyscy, że sztuka wraca do sal teatralnych!

Życzę Panu i warszawskiej widowni samych udanych przedstawień i dziękuję za dotychczasowe premiery baletowe. Wiele z nich w ciągu okresu, kiedy Pan jest Dyrektorem Baletu Narodowego było naprawdę znakomitych, a ja pozwoliłem sobie od czasu do czasu pisać o nich na swoim blogu.

Ale do rzeczy: podczas przerwy spowodowanej pandemią Teatr Bolszoj z Moskwy udostępnił na kilkadziesiąt godzin nagranie spektaklu baletowego Spartakus do wspaniałej muzyki Chaczaturiana. To była wersja z 2013 r. w choreografii Jurija Grigorowicza z udziałem: Michaiła Łobuchina w roli Spartakusa, Władysława Lantratowa w roli Krassusa, Swietłany Zaharowej jako Eginy oraz Anny Nikuliny tańczącej partię Frygii. W tym spektaklu tańczyła jeszcze „nasza” Chinara Alizade.

Muszę przyznać, że czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Zachwyt, euforia, wzruszenie, ten balet po prostu wbił mnie w fotel. Mam swoje lata, ale na przemian śmiałem się i płakałem patrząc na arcymistrzowskie taniec na scenie. Obejrzałem przedstawienie cztery razy! Tego się nie da zapomnieć do końca życia. Owszem, czytałem, że może to było zbyt aktorskie, ale to nieprawda. To było baletowe malarstwo i teatr tańca na najwyższym możliwym poziomie. A Zaharowa jako Egina była po prostu cudowna. Ona otrzymała nogi w prezencie od samego Pana Boga.

Przed nami nowe sezony, mam nadzieję, że władze Polski zrozumieją w końcu, że kultura i nauka to najlepsze inwestycje, które spłacają się bardzo szybko, już w trakcie życia jednego pokolenia. Liczę na to, że wreszcie znajdą się godziwe pieniądze na kulturę wysoką, czego życzę naszemu Teatrowi.

Czytałem o Spartakusie Grigorowicza w Warszawie (1968), partię tytułową tańczył wtedy nieodżałowany Gerard Wilk. Natknąłem się na notkę, że Chaczaturian w czasie prób "poganiał" naszą orkiestrę, bo jego zdaniem ciągle wszystko grali za wolno oraz …za cicho.

Panie Dyrektorze, proszę powtórzyć Spartakusa w Warszawie. To właśnie ten moment!
Pozdrawiam serdecznie,
Dyziek K.

Kurzy się!


Fragment spektaklu: