"Święte
nic” to tytuł wystawy w Zamku Ujazdowskim prac pary krakowskich artystów: Jakuba Juliana
Ziółkowskiego i jego partnerki, koreańskiej malarki Hyon Gyon. Artystka jest
znana w Hong-Kongu, Japonii i Stanach Zjednoczonych, a jej podstawową
inspiracją malarską jest koreański szamanizm. Hyon Gyon będąc dzieckiem wzięła
udział w pogrzebie babki, podczas którego uległa fascynacji obrzędami
szamańskimi.
fot. Bartosz Górka |
"To, czego doświadczyłam, to
proces oczyszczenia z negatywnych emocji towarzyszących ludzkim tragediom. Tym
tematem konsekwentnie interesuję się do dziś. Rytuał był niekończącym się
cyklem tworzenia i umierania, w którym smutek, radość, gniew, przywiązanie,
miłość, nienawiść, ludzka obsesja na punkcie życia, lęk przed śmiercią,
pożądanie i ból zostały w całości pokonane i „połknięte”. Doświadczenie wywarło
na mnie głęboki wpływ zarówno jako na człowieku, jak i na artystce, czułam, że
wreszcie znalazłem swój temat” – mówiła Hyon Gyon w 2013 roku w wywiadzie dla
czasopisma Guernica Magazine.
Jakub Julian Ziółkowski to z
kolei jeden z najbardziej znanych w Europie współczesnych, polskich malarzy.
Jego malarstwo jest bardzo charakterystyczne, wyrafinowane, nawiązujące do
tradycji kultury europejskiej, ale także czerpiące ze sztuki Wschodu. Niedawno
malarz odwiedził Wietnam, a efektem jego wielomiesięcznej podróży są prace, w
których Ziółkowski eksperymentował z obrazami malowanymi na szkle akrylowym.
Powód był prosty, płótno nie wytrzymywało azjatyckiej wilgoci. Jego
„wietnamskie” obrazy epatują barwnymi plamami przedstawiającymi dżunglę, duchy,
tygrysy, ale i… amerykańskie dolary, co powróciło także na wystawie „Święte
nic”.
fot.Bartosz Górka |
Zaskoczeniem jest fakt, że dwójka
malarzy, która lubi malarstwo wielkoformatowe przygotowała wystawę składającą
się zaledwie z kilku obrazów Ziółkowskiego, ale za to z kilkudziesięciu
instalacji. Instalacji przyciągających oko kolorem i rozmachem w stylu
azjatycko – odpustowym.
Wystawę otwierają nadpalone,
podarte, kolorowe flagi. To symbol swoistego Katharsis Hyon Gyon: artystka
doznała oczyszczenia po ceremonii szamańskiej. Dwa elementy, do których
odwołuje się w swoich flagach to chaos, a także zerwanie barier odzwierciedlone
przez rozdarcie i nadpalenie tkanin.
Dalej uwagę zwracają przedziwne
figury, które być może przedstawiają fazę liminalną duszy ludzkiej, moment
kiedy czeka na końcową przemianę. Liche materiały z jakich wykonano figury
pogłębiają poczucie tymczasowości. Figury symbolizują charaktery ludzi, którzy
najprawdopodobniej doświadczą niebawem inkarnacji.
Wiele figur ma charakter wotywny.
Czeka je spalenie, kiedy po obrzędach przestaną być potrzebne do kontaktu z
duchami. Takie spalenie pokazują instalacje wideo przygotowane przez
Ziółkowskiego.
W wielu pracach Hyon Gyon używa
czarnych, sztucznych włosów. Wiesza włosy w różnych miejscach, jak totemy.
Włosy rosną po śmierci i symbolizują siłę duchową. Czarny kolor wskazuje
możliwość odrodzenia po śmierci.
fot. Bartosz Górka |
Ciekawą pracą jest „miękka kaplica”.
To jurta obłożona używanymi maskotkami. W środku wyświetlany jest materiał
wideo Ziółkowskiego. Ziółkowski pokazany jest jako szaman i słucha transowej
muzyki. Towarzyszy temu migotanie świetlnej kuli z dyskoteki „Gorączki sobotniej
nocy”. Jurta jest symbolem podróży, podróży artystki w sensie dosłownym (Korea,
Japonia, USA, Polska), ale także w sensie przenośnym, duchowym i artystycznym.
Praca nawiązuje też do wyobcowania i stygmatyzowania szamanów w relacjach
społecznych. Potrzebni są ludziom tylko w czasie obrzędów.
Osobną, ciekawą prezentacją jest
sala pt. „Chory z miłości”. W stanie chorobowym miłością napełniane są
wszystkie naczynia, nocniki, wazy i amfory. Produkcja miłości jest
niekontrolowana, tak jak produkcja makaronu, którym Wojciech Pokora napełniał
kolejne misy, garnki i talerze w komedii „Poszukiwany, poszukiwana”. Naczynia
puchną od nadmiaru miłości. Rzeczywiście, artyści są w związku, o którym mówią,
że jest pełen szalonej miłości.
fot. Bartosz Górka |
I na koniec samotny Ian Moon –
autoportret rzeźbiarski Ziółkowskiego odosobniony w małej salce zamkowej wieży.
Artysta pokazany jest w przebraniu rockmana, który patrzy na obiekty wystawy
pokazane w sali obok. Siedzi w swojej pięknej ramonesce nabitej ćwiekami z
przyczepionymi przypinkami, które wyglądają jak przedmioty wotywne i spokojnie
patrzy. Może to miał być żart, ale jest to komentarz artystów do wystawy, bo
czyż nasz świat nie jest pełen kompletnie pomieszanych symboli i znaczeń?
Kurzy się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz