Znakomita Turandot Giacomo Pucciniego w reżyserii Mariusza Trelińskiego, który kilka dni temu został nagrodzony International Opera Awards dla najwybitniejszych przedstawicieli sztuki operowej, w Teatrze Wielkim Operze Narodowej.
Mariusz Treliński, dyrektor
artystyczny Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie kilka dni temu
otrzymał nagrodę International Opera Awards dla najwybitniejszych
przedstawicieli sztuki operowej. Wiadomość o nagrodzie dotarła do Warszawy w
dzień prezentacji na scenie Teatru opery Turandot Giacomo Pucciniego w
reżyserii nagrodzonego reżysera. To był idealny moment, aby przekonać się czy
inscenizacja Trelińskiego, która ma już siedem lat wciąż fascynuje i przemawia
do widzów. Z przyjemnością informuję, że Turandot Trelińskiego bardzo
dobrze zniosła próbę czasu. Spektakl przypomniał warszawiakom znakomitą oprawą
plastyczną Borisa Kudlički i świetnie, teatralnie opowiedzianą historię
chińskiej księżniczki.
fot. Krzysztof Bieliński |
Księżniczka Turandot nie była grzeczną dziewczynką. Jej
portret psychologiczny to dobry materiał do analizy psychiatrycznej. Bohaterka
była kobietą-modliszką, która kierowała na śmierć kolejnych zalotników.
Księżniczka twierdziła, że przekazując katu mężczyzn mściła się w ten sposób za
ból i cierpienie swojej prababki uprowadzonej i zgwałconej przez zdobywców
Północnej Stolicy Chin. Trudno uwierzyć, aby dramatyczna historia antenatki,
która żyła wiele pokoleń wcześniej odcisnęła tak głębokie piętno w sercu i umyśle
księżniczki. Widz miał prawo przypuszczać, że za chorobliwą niechęcią do
mężczyzn mogło stać coś jeszcze, jakieś dramatyczne przeżycie Turandot z
dzieciństwa. Ten ślad uprawdopodobniło zachowanie cesarza, który tolerował
hobby swojej córki.
Treliński postawił naprzeciwko księżniczki młodego
królewicza Kalafa, który w jego realizacji nie był wodzem i zdobywcą, ale
pełnym miłości i empatii mężczyzną, który w końcu doprowadził do „odmrożenia”
Turandot i jej otwarcia na miłość.
fot. Krzysztof Bieliński |
W inscenizacji Turandot w warszawskim Teatrze znakomicie
zaprezentował się cały zespół wykonawców! Najwięcej braw zebrała Lilla Lee,
odtwórczyni roli tytułowej. Artystka znakomicie potrafiła przeistoczyć się z
zimnej księżniczki w kochającą kobietę. "Co jest niczym lód, a parzy? -
Turandot!", tak brzmiała przecież trzecia zagadka przygotowana przez
księżniczkę.
Mniejsze role też zwracały uwagę. Świetny był Dariusz Machej
jako Mandaryn, a trójka Ping, Pang, Pong (Łukasz Rosiak, Tomasz Madej, Mateusz
Zajdel) zagrała fantastycznie, w tym przede wszystkim aktorsko wprowadzając na
scenę kolor i radość. Reżyser pokazał, że stać go na dystans do wielkiego
repertuaru. Wielki przebój tej opery Nessun dorma w wykonaniu Enrico Caruso został odtworzony z trzeszczącej, starej płyty już na samym początku spektaklu.
Treliński dał tym do zrozumienia, że nie będzie się ścigał w tej konkurencji. Podkreślił
to dodatkowo podczas wykonania tej arii wkładając do rąk Kalafa puszkę piwa, co
nie przeszkodziło Leonardo Caimiemu zaśpiewać znakomicie i zebrać zasłużone
brawa.
To był piękny, baśniowy spektakl, który w atrakcyjny sposób potwierdził
słuszność przyznania tej wielkiej nagrody Mariuszowi Trelińskiemu!
Bardzo ciekawy reportaż o przygotowaniach do premiery:
Kurzy się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz