wtorek, 16 lipca 2013

Harmonijka, Niemcy i blues

Blues, dziadek całej przyzwoitej muzyki rockowej na świecie, wywodzi się ze śpiewów czarnych niewolników z plantacji bawełny na południu Ameryki.

Dyziek gra bluesa na harmonijce 
Okazuje się, że Niemcy w drugiej połowie XIX wieku też tam licznie jeździli. W różnym charakterze; rolników, czy lekarzy stomatologów, np. Pan Doktor Schultz. Obywatele tego kraju zawsze lubili muzykę i nieźle grali. Też na południu, w górach, gdzie grano dobrą muzykę ludową. Niemcy wyrabiali już wtedy najlepsze harmonijki: Seydel i Hohner. (dużo tańsze od akordeonów)  I kiedy byli w Ameryce grali tęskniąc  za domem.  Harmonijka to tani, ale delikatny instrument. Kiedy się go szanuje potrafi grać rok, góra dwa. Potem blaszany stroik potrafi się zabrudzić, odkształcić, zalepić, zapluć i nie brzmi, a często przestaje grać. Co robił Pan Niemiec na plantacji? Wyrzucał taką harmonijkę, bądź dawał niewolnikowi. (tak, tak, XIII poprawka do Konstytucji została uchwalona dopiero 31 stycznia 1865 roku, a więc 18 lat po wyprodukowaniu fantastycznego modelu harmonijki Seydel 1847, a przecież sama poprawka nie zlikwidowała niewolnictwa od razu!)

Jak już wspomniałem, zepsuta harmonijka diatoniczna, (ta najpopularniejsza miała 10 dziurek) wydawała 20 odjąć jeden lub dwa brakujące dźwięki. Dwadzieścia, bo nie tylko dmuchamy, ale i wciągamy powietrze w każdej dziurce. Czyli, żeby zagrać swoją pieśń, muzykalni niewolnicy musieli coś wymyślić. I okazało się, że można. Wynaleźli technikę overbendingu i overblowingu, polegającą na tym, że można było dmuchając w odpowiedni sposób zagrać kilka nut na jednej blaszce stroika. Na części blaszek były to nutki niższe od wyjściowej, a na niektórych wyższe. To umożliwiało „zastąpienie” brakujących nutek. Okazało się, że niosło to w sobie tyle ekspresji, że z czasem stało się esencją bluesa, czyli tym, co trzyma za serce i brzmi gdzieś pomiędzy czarnymi i białymi klawiszami fortepianu. Blue(s) notes.
I oto proszę: Pa, Pa, ptaszku! Tak grała legenda bluesa i geniusz harmonijki: Sony Boy Williamson. Prosto, a jednak…


Kurzy się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz