Jack Strong to film, który powinien zostać
nakręcony, przeto chwała producentom oraz ekipie realizatorskiej za ich dzieło!
Polska, odrodzona demokracja potrzebuje krzepiących
historii o bohaterach, a tym bardziej o takich, którzy zrobili w konia
towarzyszy radzieckich. Władysław Pasikowski stanął przed trudnym zadaniem
opowiedzenia historii o walce dzielnego oficera z Imperium zła. Tym bardziej
trudnym, że ta tematyka była „przeorana” przez twórców światowego kina, a filmy
o Harym Palmerze, czy Jamesie Bondzie znają wszyscy. Z drugiej strony nie mógł
zlekceważyć oczekiwań wielu środowisk, które stawiają płk Kuklińskiego w jednym
szeregu z największymi bohaterami Armii Krajowej. Czy Jack Strong wyszedł cało
z tej próby i sprostał tym różnorodnym oczekiwaniom?
Nie mam złudzeń, budżet nie dawał reżyserowi
żadnych szans, aby powalczyć z superprodukcjami. Scena zimowego pościgu
samochodowego po Warszawie ilustruje właśnie tę różnicę. Szansą tego filmu było
wiarygodne pokazanie metamorfozy postawy głównego bohatera na tle ciekawie
opowiedzianej historii z krwistymi rolami, dobrymi dialogami i odtworzeniem
realiów epoki. Udało się to tylko częściowo.
Zdolny i doceniany materialnie przez komunistyczny
reżim oficer, który uczestniczył w opracowywaniu planów najważniejszych
operacji wojskowych postanowił przekazywać informacje CIA. Jaka przemiana w nim
zaszła? Dlaczego postawił na szali życie swoje i swoich najbliższych? Nie był
przeszkolonym agentem, ale musiał zdawać sobie sprawę z ryzyka. Niestety,
reżyser i scenarzysta w jednej osobie nie dał wiarygodnej odpowiedzi na to
najbardziej frapujące pytanie. Marcin Dorociński w oficerskim mundurze wygląda
oszałamiająco, zagrał to, co miał zagrać bardzo dobrze, ale głębi w tej postaci
nie było. Przy super-bohaterach rodzina wychodzi przeważnie blado, podobnie
było i tym razem, niewiele było do zagrania, ale moją uwagę
zwrócił Piotr Nerlewski w roli syna Bogdana.
W filmie świetnie pokazano sztab generalny LWP pod
dowództwem gen. Floriana Siwickiego (Krzysztof Globisz). Obrazowo pokazane były
postaci oficerów: zakłamanie, wazeliniarstwo, alkohol, bardzo bliskie, wręcz
przyjacielskie stosunki z towarzyszami radzieckimi, z którymi spotykano się
zarówno na kursach, szkoleniach czy studiach podyplomowych w Moskwie jak i
prywatnie, najczęściej w oparach dymu tytoniowego i za suto zastawionym w
alkohole stołem. Podkreślam doskonałą rolę Dimitrija Bilova grającego Saszę
Iwanowa i brawurową kreację Olega Maslennikova, który wcielił się w marszałka
Kulikowa, głównodowodzącego wojsk państw stron Układu Warszawskiego. Po
polskiej stronie bardzo podobał mi się Putek zagrany przez Mirosława Bakę.
W filmie starano się zadbać o szczegóły
historyczne, ale jednak nie uniknięto małego zgrzytu: w ujęciu panoramy
Warszawy widoczny był wielki zegar na wieży PKiN, który zamontowano dopiero w
roku 2000. Ten zegar jest ważny dla wielu warszawiaków, to symbol przekazania Pałacu
ze służby komunie mieszkańcom Warszawy, a więc szkoda, że go pokazano.
Jack Strong to obraz, który powinni obejrzeć przede
wszystkim młodzi ludzie, bo starszego pokolenia nie trzeba zapraszać, przyjdą.
Dobra gra aktorska, niezłe dialogi, niespodzianki, humor sytuacyjny, ale
czasami zimne dreszcze na plecach oraz ulga, że nie ma już w Polsce komuny to
podsumowanie filmu.
Jack Strong
Produkcja: Polska, premiera 2014
Reżyseria: Władysław Pasikowski
Scenariusz: Władysław Pasikowski
Obsada: Marcin Dorociński, Maja Ostaszewska, Patrick Wilson, Dimitri Bilov,Oleg Maslennikow, Krzysztof Globisz, Ireneusz Czop i inni.
Kurzy się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz