Święta i przełom roku to tylko króciutka chwila odprężenia, a więc
gorąco życzę Wam udanego, intensywnego wypoczynku i spędzenia tego czasu w
atmosferze ciepła i miłości.
Niecodzienna
premiera Czarodziejskiego Fletu Mozarta w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w
Warszawie!
fot. Magda Hueckel-Śliwińska
W 2010 roku artyści z londyńskiej grupy artystycznej
1927 odnieśli swój pierwszy wielki sukces wystawiając w Sydney Opera House
własne widowisko 'The Animals and Children Took To The Streets'.
Przedstawienie cieszyło się ogromnym powodzeniem. Wystawiono je ponad 400 razy
w 28 krajach! Będąc pod wrażeniem artystycznego stylu grupy 1927 reżyser Barrie
Kosky zaprosił jej członków do współpracy przy produkcji Czarodziejskiego Fletu
Mozarta w Komische Oper Berlin, której był dyrektorem. Opera miała premierę w
2012 roku i zrobiła furorę. Spektakl zebrał entuzjastyczne recenzje
krytyków i zdobył przychylność widzów. Podobnie reagowała prasa amerykańska po
inscenizacjach w Los Angeles i Minneapolis. Barrie Kosky wraz z artystami z
grupy 1927: współreżyserką warszawskiej premiery Suzanne Andrade oraz autorem
animacji Paulem Barrittem, przekształcili dzieło Mozarta we wspaniałe
połączenie animacji, kina niemego i opery. Spektakl zaskakiwał świeżością i
oryginalnością, a także szybkim tempem. Wpływ na to miała rezygnacja reżyserów
z recytatywów na rzecz prezentacji napisów ekranowych w stylu kina niemego. Tło
muzyczne zawierało fragmenty innych utworów Mozarta, dopasowanych
klimatem do prezentowanej na ekranie treści. Trudno w to uwierzyć, ale słuchano
Mozarta podanego przez tapera!
Dzięki bardzo dobrej decyzji repertuarowej, od
kilku dni goście i mieszkańcy naszej stolicy mają także możliwość obejrzenia
słynnej produkcji w Teatrze Wielkim Operze Narodowej. Nie chcę odebrać
przyjemności widzom, którzy dopiero wybiorą się na ten spektakl, a będzie to
możliwe długo, gdyż licencja jest bezterminowa, ale zdradzę, że na scenie
działo się naprawdę dużo. Publiczność mogła podziwiać wspaniałe widowisko!
Muzyce towarzyszyły fantastyczne obrazy, a artyści
prezentowali się w kostiumach wg projektów Esther Bialas inspirowanych filmami
z lat dwudziestych ubiegłego wieku. Były to: Nosferatu – symfonia grozy (1922),
komedie Bustera Keatona oraz Dziennik upadłej dziewczyny (1929) z niesamowitą,
wyprzedzającą swą epokę Louise Brooks. W animacjach z kolei można było dostrzec
estetykę Żółtej łodzi podwodnej, słynnego filmu z muzyką zespołu The Beatles.
Charakter i strój Louise Brooks można było
rozpoznać w stylizacji postaci Paminy, którą z fantazją zagrała i pięknie
zaśpiewała Iwona Sobotka. Byłem pełen podziwu dla artystki, która wyśmienicie
odnalazła się w niecodziennej, jak na operę konwencji. Kilka scen w jej
brawurowym wykonaniu było naprawdę znakomitych, chociaż z drugiej strony należy
podkreślić, że równie sprawnie zaprezentowała delikatne koloratury i oddała w pełni
liryzm śpiewu zakochanej kobiety.
fot. Magda Hueckel-Śliwińska
Widzowie tego wieczoru mieli szczęście do bardzo
dobrze dysponowanych artystek. Miłośnicy opery, jak zwykle w Czarodziejskim
Flecie, czekali na tak zwaną dyscyplinę dodatkową, a więc na arię Królowej Nocy.
Aleksandra Olczyk zaśpiewała ją bez jednego zachwiania, a publiczność dziękując
za nienaganne wykonanie nagrodziła artystkę długą owacją.
To nie był koniec miłych chwil, koniecznie chcę
podkreślić wysoki poziom, idealną harmonię i świetną formę dwóch trójek: Ewy
Majcherczyk, Elżbiety Wróblewskiej i Karoliny Sikory jako trzech dam oraz
świetnie przygotowanych przez Danutę Chmurską solistów z chóru dziecięcego w
rolach trzech chłopców.
Orkiestra Teatru Wielkiego Opery Narodowej zagrała
jak zwykle na dobrym poziomie, chociaż odniosłem wrażenie, że muzycy pod batutą
Piotra Staniszewskiego grali w pewnych fragmentach za cicho, jak na tego typu
widowisko.
Najciekawsze, oryginalne wynalazki powstają w
wyniku badań, które realizowane są na pograniczu różnych dziedzin nauki, na
przykład biologii i fizyki. Podobnie, spektakularne efekty uzyskuje się w
projektach artystycznych łącząc różne dziedziny sztuki. Tak właśnie jest w
przypadku warszawskiej realizacji Czarodziejskiego Fletu Mozarta. Oryginalność,
bezpretensjonalność, poczucie humoru (proszę zwrócić uwagę na kapitalne
sceny z udziałem kota, Papagena?!) oraz w wielu przypadkach naprawdę świetne
kreacje artystów stworzyły niepowtarzalny spektakl, który dostarczył widzom
wielu emocji.
Oczywiście zawsze można zadać pytanie: a jaka była
zawartość Mozarta w Mozarcie? Nie trzeba odpowiadać, dlatego że wlazł kotek na
płotek i mrugał, i to jak!
Chopiniana Bolero Chroma – popisy artystów Polskiego
Baletu Narodowego w Warszawie.
Jubileusz dyrektora Krzysztofa Pastora stał się
okazją do przygotowania przez zespól Polskiego Baletu Narodowego w Teatrze
Wielkim Operze Narodowej specjalnego spektaklu. Przedstawienie składało się z
trzech odrębnych części, na które złożyły się balety Chopiniana, Bolero i Chroma.
Plakat Adama Żebrowskiego na podst.
zdjęcia z Chromy Wayne’a McGregora
(Royal Ballet), fot. Bill Cooper
Pierwszy z nich to klasyczny balet romantyczny w
choreografii Michaiła Fokina. Scenograficzne tło baletu stanowił wspaniały prospekt
ogrodu romantycznego autorstwa Andrzeja Kreutz Majewskiego, wieloletniego scenografa
Polskiego Baletu Narodowego. Na scenie widzowie podziwiali tancerki w pięknych, tiulowych paczkach
romantycznych i delektowali się widokiem tańczących duchów, driad, nimf wodnych
i wróżek. Balet nie opowiadał żadnej historii, a istotą tego wspaniałego
spektaklu był po prostu taniec i nastrój. Wśród tańczących, nieziemskich zjaw, pojawił
się również Poeta (Dawid Trzensimiech), który szukał natchnienia w świetle srebrnego
księżyca. Poetyckie poszukiwania znalazły swój finał w pięknym pas de deux z
udziałem świetnej Dagmary Dryl.
Chopiniana to balet, którego siłę stanowi
perfekcyjne wykonanie całego zespołu. Tancerki poruszają się po liniach prostych
i powtarzają trudne kombinacje kroków, pozycji, póz i ruchów ciała. Mówi
się o tym balecie: akademicki, co nie ma znaczenia pejoratywnego. To
kwintesencja klasyki. Chodzi tylko o to, że taka sztuka broni się wyłącznie w
przypadku perfekcyjnego wykonania. Każdy poważny zespół baletowy musi mieć w
swoim repertuarze klasyczne pozycje. Bardzo dobrze się stało, że Chopiniana tańczą
teraz artyści Polskiego Baletu Narodowego.
Drugą część wieczoru stanowiło Bolero w
choreografii Krzysztofa Pastora do tytułowego utworu Maurice’a Ravela.
Narastająca muzyka tego popularnego dzieła upodobniła się w myślach choreografa
do rytmicznego brzmienia fabrycznych maszyn. Artysta umieścił akcję baletu na
prostokątnym placu, być może na placu przed fabryką. Bolero Pastora
tańczy wiele tancerek i tancerzy i tak jak w balecie klasycznym, kluczową
sprawą było utrzymanie precyzji i zgrania całego zespołu. Z uwagi na wysoki
poziom zaprezentowany w Warszawie, Bolero może stać się wizytówką Polskiego
Baletu Narodowego. Zespół wypadł bardzo dobrze, a w partiach solowych uwagę przykuwała
nienaganna, świetna i wyrazista Chinara Alizade, nagrodzona gromkimi owacjami przez widzów.
Ostatnim baletem była Chroma Wayne’a McGregora,
wielkiej gwiazdy współczesnego baletu. Choreograf wypracował własny,
rozpoznawalny styl tańca. Można powiedzieć, że ten artysta stworzył swój słownik ruchu. Jego balet jest rzeczywiście na wskroś nowoczesny. McGregor to
charyzmatyczny artysta, który prowadzi w Anglii własne studio, a w swojej
twórczości czerpie z dokonań naukowych z dziedziny biologii, a także
wykorzystuje film i techniki komputerowe integrując taniec ze sztukami
wizualnymi i muzyką. Nowoczesną choreografię Chromy uzupełniała absolutnie
genialna, minimalistyczna scenografia Johna Pawsona podkreślona wspaniałym
oświetleniem wykreowanym przez Lucy Carter.
Taki jubileusz chciałby mieć każdy, ale mówiąc zupełnie
serio, należy podkreślić, że zespół Polskiego Baletu Narodowego podołał zadaniu
i pokazał w każdej z tych realizacji wysoki lub bardzo wysoki poziom
artystyczny. O potencjale zespołu niech świadczy fakt, że Chopiniana, Bolero i Chroma
są pokazywane praktycznie w dwóch różnych, pełnych obsadach i pomimo dostrzeganych
od czasu do czasu drobnych błędów (zwłaszcza w balecie Chopiniana), spektakle
prezentują wysoki poziom artystyczny. Obejrzenie takiego przedstawienia, to
unikalna możliwość zapoznania się w ciągu dwóch godzin z historią światowego
baletu. Warto wybrać się do Teatru Wielkiego Opery Narodowej, aby skosztować urodzinowego
tortu Krzysztofa Pastora.