Jedna wiadomość, która zmieniła życie człowieka. Historia
Jakuba w Teatrze Dramatycznym w Warszawie
Tadeusz Słobodzianek napisał
Historię Jakuba opierając ją na prawdziwych wydarzeniach z życia filozofa i
katolickiego księdza Romualda Jakuba Wekslera - Waszkinela, który
upublicznił swoje losy m.in. w wywiadzie
opublikowanym w czasopiśmie "Znak. Miesięcznik" w 1995 roku. W sztuce
zmieniono imiona bohatera i członków jego rodziny, co pozwoliło uwolnić
scenariusz dramatu od reportażowej wierności i umożliwiło dodanie mu waloru uniwersalności.
Historia pierwszych chwil życia tytułowego bohatera sztuki była dramatyczna. Żydowscy
rodzice chłopca zostali zamordowani przez Niemców podczas II wojny światowej, a
niemowlę cudem ocalało dzięki bohaterstwu polskiej rodziny. Przybrana matka pokierowała
później chłopcem w taki sposób, aby został katolickim księdzem. Jakub był już grubo
po trzydziestce, kiedy dowiedział się, że był synem żydowskiego krawca z małej
miejscowości koło Wilna. Ta wiadomość odmieniła jego życie.
Reżyser Ondrej Spišák zdecydował się wyodrębnić w
sztuce kilkanaście odsłon, które przedstawiały chronologicznie losy głównego
bohatera, od dzieciństwa, aż po jego emeryturę. Z przyjemnością patrzyłem na
kolejne sceny, ponieważ urzekł mnie styl opowiadania tej historii, zwłaszcza w
pierwszym akcie. To była specjalna kronika, która pokazywała na przemian
wydarzenia dramatyczne i śmieszne, które przeplatając się ze sobą tworzyły
niesamowitą historię, która zmuszała do przemyślenia wielu spraw. Od małych,
całkiem potocznie domowych, do poważniejszych związanych z moralnością i
ludzkim sumieniem, aż po sprawy duże, kalibru narodowego.
Fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska |
Nie poczułem w tym przedstawieniu ciężaru
Holocaustu, który mógł przygnieść tę sztukę, a wprost przeciwnie, raczej
odniosłem wrażenie, że oglądam ciepłą przypowieść według Hanocha Levina lub
nawet fragmentami przygody dobrego wojaka Szwejka, w których pełno było
charakterystycznych postaci à la feldkurat Otto Katz. Tę przyjemność widzowie
zawdzięczali udanym kreacjom wielu artystów, między innymi Zbigniewa Dziducha
jako grzesznego, pełnego słabości Proboszcza oraz Otara Saralidze w roli
przystojnego Wikarego owładniętego rządzą „oglądania” telewizji. Bardzo
podobała mi się także Magdalena Smalara w roli mrukliwej siostry Jakuba, Stefy.
Druga część spektaklu nie była już tak udana, ale pokazanie wszystkich, zaplanowanych
scen miało głęboki sens dlatego, że sztuka w jakimś sensie doprowadzała historię
Jakuba tylko do pewnego momentu. O symbolicznej otwartości dramatu świadczył
też fakt, że artyści nie pojawili się na scenie do ukłonów, a główny bohater wyszedł
z sali zamykając za sobą drzwi i obiecując
powrót. Widzowie zrozumieli, że historia Jakuba będzie pisana dalej.
Bohater sztuki w poszukiwaniu własnej tożsamości
poddawał się swojemu losowi i podróżował odbijając się od kolejnych wydarzeń
jak kula od grzybków i tarcz w starożytnym flipperze. Jego postawa także była
zmienna: raz pryncypialna, a raz tchórzliwa.
Jakub często cofał się, chociaż jego sumienie podpowiadało mu, że powinien
atakować i reagować. Doskonale ilustrowały to sceny z udziałem świetnego
Marcina Sztabińskiego w roli Prorektora.
Tytułową rolę zagrał Łukasz Lewandowski. To
wybitny aktor, który potrafi z pozornie drugoplanowych ról stworzyć kreacje,
które pozostają na długo w pamięci! Mam tu na myśli jego wspaniałą rolę wynalazcy
i wizjonera Nikoli Tesli w adaptacji epopei Jacka Dukaja „Lód” w reżyserii
Janusza Opryńskiego oraz melancholijną kreację urzędnika Zjemlaniki w
Rewizorze Nikołaja Gogola w reżyserii Nikołaja Kolady.
W Historii Jakuba było jednak inaczej. Lewandowski zagrał
główną rolę wyraźnie dystansując się od postaci tytułowego bohatera. Widzowie
patrząc na artystę mogli odnieść wrażenie, że aktor tylko przyglądał się tej
postaci i szukał klucza do jej zrozumienia. Lewandowski nie stał się Jakubem, ale
pozostał człowiekiem prowadzącym dyskurs ze swoim scenicznym wizerunkiem. To
było zaskakujące.
Kilka dni po premierze życie dopisało dalszy ciąg,
potwierdzając tym samym, że ta sztuka musi rzeczywiście poczekać na
zakończenie. W jednej z audycji radiowych wysłuchałem rozmowy na temat realizacji
Historii Jakuba w Teatrze Dramatycznym, w której Łukasz Lewandowski
niespodziewanie ujawnił, że tak jak jego bohater, poznał swojego prawdziwego
ojca już jako osoba dorosła. To wyznanie sprawiło, że teraz mogę tylko w
zamyśleniu powtórzyć za Stachurą: życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam…
Kurzy się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz