środa, 22 marca 2017

Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam

Jedna wiadomość, która zmieniła życie człowieka. Historia Jakuba w Teatrze Dramatycznym w Warszawie 

Tadeusz Słobodzianek napisał Historię Jakuba opierając ją na prawdziwych wydarzeniach z życia filozofa i katolickiego księdza Romualda Jakuba Wekslera - Waszkinela, który upublicznił  swoje losy m.in. w wywiadzie opublikowanym w czasopiśmie "Znak. Miesięcznik" w 1995 roku. W sztuce zmieniono imiona bohatera i członków jego rodziny, co pozwoliło uwolnić scenariusz dramatu od reportażowej wierności i umożliwiło dodanie mu waloru uniwersalności. Historia pierwszych chwil życia tytułowego bohatera sztuki była dramatyczna. Żydowscy rodzice chłopca zostali zamordowani przez Niemców podczas II wojny światowej, a niemowlę cudem ocalało dzięki bohaterstwu polskiej rodziny. Przybrana matka pokierowała później chłopcem w taki sposób, aby został katolickim księdzem. Jakub był już grubo po trzydziestce, kiedy dowiedział się, że był synem żydowskiego krawca z małej miejscowości koło Wilna. Ta wiadomość odmieniła jego życie.

Reżyser Ondrej Spišák zdecydował się wyodrębnić w sztuce kilkanaście odsłon, które przedstawiały chronologicznie losy głównego bohatera, od dzieciństwa, aż po jego emeryturę. Z przyjemnością patrzyłem na kolejne sceny, ponieważ urzekł mnie styl opowiadania tej historii, zwłaszcza w pierwszym akcie. To była specjalna kronika, która pokazywała na przemian wydarzenia dramatyczne i śmieszne, które przeplatając się ze sobą tworzyły niesamowitą historię, która zmuszała do przemyślenia wielu spraw. Od małych, całkiem potocznie domowych, do poważniejszych związanych z moralnością i ludzkim sumieniem, aż po sprawy duże, kalibru narodowego.

Fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska
Nie poczułem w tym przedstawieniu ciężaru Holocaustu, który mógł przygnieść tę sztukę, a wprost przeciwnie, raczej odniosłem wrażenie, że oglądam ciepłą przypowieść według Hanocha Levina lub nawet fragmentami przygody dobrego wojaka Szwejka, w których pełno było charakterystycznych postaci à la feldkurat Otto Katz. Tę przyjemność widzowie zawdzięczali udanym kreacjom wielu artystów, między innymi Zbigniewa Dziducha jako grzesznego, pełnego słabości Proboszcza oraz Otara Saralidze w roli przystojnego Wikarego owładniętego rządzą „oglądania” telewizji. Bardzo podobała mi się także Magdalena Smalara w roli mrukliwej siostry Jakuba, Stefy. Druga część spektaklu nie była już tak udana, ale pokazanie wszystkich, zaplanowanych scen miało głęboki sens dlatego, że sztuka w jakimś sensie doprowadzała historię Jakuba tylko do pewnego momentu. O symbolicznej otwartości dramatu świadczył też fakt, że artyści nie pojawili się na scenie do ukłonów, a główny bohater wyszedł z sali zamykając  za sobą drzwi i obiecując powrót. Widzowie zrozumieli, że historia Jakuba będzie pisana dalej.

Bohater sztuki w poszukiwaniu własnej tożsamości poddawał się swojemu losowi i podróżował odbijając się od kolejnych wydarzeń jak kula od grzybków i tarcz w starożytnym flipperze. Jego postawa także była zmienna:  raz pryncypialna, a raz tchórzliwa. Jakub często cofał się, chociaż jego sumienie podpowiadało mu, że powinien atakować i reagować. Doskonale ilustrowały to sceny z udziałem świetnego Marcina Sztabińskiego w roli Prorektora.  

Tytułową rolę zagrał Łukasz Lewandowski. To wybitny aktor, który potrafi z pozornie drugoplanowych ról stworzyć kreacje, które pozostają na długo w pamięci! Mam tu na myśli jego wspaniałą rolę wynalazcy i wizjonera Nikoli Tesli w adaptacji epopei Jacka Dukaja „Lód” w reżyserii Janusza Opryńskiego oraz melancholijną kreację urzędnika Zjemlaniki w Rewizorze Nikołaja Gogola w reżyserii Nikołaja Kolady.

W Historii Jakuba było jednak inaczej. Lewandowski zagrał główną rolę wyraźnie dystansując się od postaci tytułowego bohatera. Widzowie patrząc na artystę mogli odnieść wrażenie, że aktor tylko przyglądał się tej postaci i szukał klucza do jej zrozumienia. Lewandowski nie stał się Jakubem, ale pozostał człowiekiem prowadzącym dyskurs ze swoim scenicznym wizerunkiem. To było zaskakujące.

Kilka dni po premierze życie dopisało dalszy ciąg, potwierdzając tym samym, że ta sztuka musi rzeczywiście poczekać na zakończenie. W jednej z audycji radiowych wysłuchałem rozmowy na temat realizacji Historii Jakuba w Teatrze Dramatycznym, w której Łukasz Lewandowski niespodziewanie ujawnił, że tak jak jego bohater, poznał swojego prawdziwego ojca już jako osoba dorosła. To wyznanie sprawiło, że teraz mogę tylko w zamyśleniu powtórzyć za Stachurą: życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam…


Kurzy się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz