niedziela, 19 kwietnia 2015

Bezradność wobec fanatyzmu.

Grzegorz Jarzyna wyreżyserował w teatrze TR Warszawa sztukę „Męczennicy” napisaną w 2012 przez niemieckiego dramaturga Mariusa von Mayenburga. Zapowiedzi informowały, że spektakl podejmie próbę analizy mechanizmu fanatyzmu.

fot. Ewa Łuczak
Przedstawienie barwnie i nie bez momentów komicznych (modlitwa o cud wydłużenia nogi, lekcja z marchewkami) pokazało całkowite utożsamienie młodej dziewczyny Lidki (wiarygodna Justyna Wasilewska) z Biblią, której zapisy były przez nią traktowane jako dosłowne wskazówki postępowania w każdej sprawie. Dziewczyna na podstawie zawartości Pisma Świętego zbudowała własny obraz religijności, który stał w sprzeczności nawet z modelem propagowanym przez hierarchię Kościoła, a co dopiero z normami przyjętymi we współczesnej, najprawdopodobniej państwowej szkole, w której co prawda odbywały się lekcje religii, ale do której chodziła młodzież z bardzo różnych środowisk.

Reżyser sprawnie udowodnił na scenie, że tam, gdzie występuje fanatyzm, konflikty powstają w sposób nieuchronny.  Bohaterka po kolei popadała w spory z nauczycielami, koleżankami i kolegami, a nawet z księdzem, który po kilku nieudanych próbach nieco instrumentalnego potraktowania żarliwości w wierze dziewczyny, po prostu zrezygnował z pozyskania jej do swojej parafii. 

fot. Ewa Łuczak
Jedynym, który bezkrytycznie kochał Lidkę wyznając w zasadzie odmienne poglądy, co udowodnił mając „nieczysty” romans z kobietą, był jej ojciec, świetnie zagrany przez Cezarego Kosińskiego. Artysta umiejętnie pokazał spokój, bezwarunkową i nieco naiwną miłość nieporadnego mężczyzny, ojca. Podobał mi się także Piotr Głowacki, który świetnie wcielił się w postać zblazowanego nauczyciela wf i przypomniał mi w ten sposób niektórych moich licealnych pedagogów, łza zakręciła się w oku! 

Warte zaznaczenia są również znakomite projekcje wideo przygotowane przez Roberta Mleczkę. Dzięki nim, realizm sceniczny komponował się podczas spektaklu w jeden spójny obraz z rzeczywistością filmową, co dodało rozmachu i przestrzeni tej inscenizacji.

Sztuka Mayenburga jest etiudą artystyczną poświęconą jednemu zadaniu: „pokaż skutki fanatyzmu”. Istotą fanatyzmu jest bezkrytyczna wiara w słuszność pewnych poglądów oraz zwalczanie osób wyznających inne. Autor sztuki nie starał się zdemaskować mechanizmu powstawania fanatyzmu. Odbiorcy dramatu nie dowiedzieli się w jaki sposób oraz kiedy i dlaczego bohater, a u Jarzyny główna bohaterka stała się fanatyczką. Sztuka pokazuje już tylko ten stan, kiedy nią jest. Dla mnie jest to dramat jednowymiarowy, który nie daje szansy postawienia widzom wielu istotnych pytań.

Siłę rzeczy, spektakl Grzegorza Jarzyny stał się również taką etiudą, która dramaturgicznie rozgrywa jeden problem, czyli spotkanie z fanatyzmem, nie oznacza to jednak, że nie warto jej obejrzeć! Temat jest gorący, mamy u siebie niejeden fanatyzm, a zewnętrzne tylko szukają okazji, żeby się tutaj zaprezentować. Jarzyna pokazał, że nie jesteśmy na to przygotowani.



Kurzy się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz