niedziela, 27 maja 2018

Święte nic

"Święte nic” to tytuł wystawy w Zamku Ujazdowskim prac pary krakowskich artystów: Jakuba Juliana Ziółkowskiego i jego partnerki, koreańskiej malarki Hyon Gyon. Artystka jest znana w Hong-Kongu, Japonii i Stanach Zjednoczonych, a jej podstawową inspiracją malarską jest koreański szamanizm. Hyon Gyon będąc dzieckiem wzięła udział w pogrzebie babki, podczas którego uległa fascynacji obrzędami szamańskimi.

fot. Bartosz Górka
"To, czego doświadczyłam, to proces oczyszczenia z negatywnych emocji towarzyszących ludzkim tragediom. Tym tematem konsekwentnie interesuję się do dziś. Rytuał był niekończącym się cyklem tworzenia i umierania, w którym smutek, radość, gniew, przywiązanie, miłość, nienawiść, ludzka obsesja na punkcie życia, lęk przed śmiercią, pożądanie i ból zostały w całości pokonane i „połknięte”. Doświadczenie wywarło na mnie głęboki wpływ zarówno jako na człowieku, jak i na artystce, czułam, że wreszcie znalazłem swój temat” – mówiła Hyon Gyon w 2013 roku w wywiadzie dla czasopisma Guernica Magazine.

Jakub Julian Ziółkowski to z kolei jeden z najbardziej znanych w Europie współczesnych, polskich malarzy. Jego malarstwo jest bardzo charakterystyczne, wyrafinowane, nawiązujące do tradycji kultury europejskiej, ale także czerpiące ze sztuki Wschodu. Niedawno malarz odwiedził Wietnam, a efektem jego wielomiesięcznej podróży są prace, w których Ziółkowski eksperymentował z obrazami malowanymi na szkle akrylowym. Powód był prosty, płótno nie wytrzymywało azjatyckiej wilgoci. Jego „wietnamskie” obrazy epatują barwnymi plamami przedstawiającymi dżunglę, duchy, tygrysy, ale i… amerykańskie dolary, co powróciło także na wystawie „Święte nic”.
fot.Bartosz Górka
Zaskoczeniem jest fakt, że dwójka malarzy, która lubi malarstwo wielkoformatowe przygotowała wystawę składającą się zaledwie z kilku obrazów Ziółkowskiego, ale za to z kilkudziesięciu instalacji. Instalacji przyciągających oko kolorem i rozmachem w stylu azjatycko – odpustowym.
Wystawę otwierają nadpalone, podarte, kolorowe flagi. To symbol swoistego Katharsis Hyon Gyon: artystka doznała oczyszczenia po ceremonii szamańskiej. Dwa elementy, do których odwołuje się w swoich flagach to chaos, a także zerwanie barier odzwierciedlone przez rozdarcie i nadpalenie tkanin.
Dalej uwagę zwracają przedziwne figury, które być może przedstawiają fazę liminalną duszy ludzkiej, moment kiedy czeka na końcową przemianę. Liche materiały z jakich wykonano figury pogłębiają poczucie tymczasowości. Figury symbolizują charaktery ludzi, którzy najprawdopodobniej doświadczą niebawem inkarnacji.
Wiele figur ma charakter wotywny. Czeka je spalenie, kiedy po obrzędach przestaną być potrzebne do kontaktu z duchami. Takie spalenie pokazują instalacje wideo przygotowane przez Ziółkowskiego.
W wielu pracach Hyon Gyon używa czarnych, sztucznych włosów. Wiesza włosy w różnych miejscach, jak totemy. Włosy rosną po śmierci i symbolizują siłę duchową. Czarny kolor wskazuje możliwość odrodzenia po śmierci.
fot. Bartosz Górka
Ciekawą pracą jest „miękka kaplica”. To jurta obłożona używanymi maskotkami. W środku wyświetlany jest materiał wideo Ziółkowskiego. Ziółkowski pokazany jest jako szaman i słucha transowej muzyki. Towarzyszy temu migotanie świetlnej kuli z dyskoteki „Gorączki sobotniej nocy”. Jurta jest symbolem podróży, podróży artystki w sensie dosłownym (Korea, Japonia, USA, Polska), ale także w sensie przenośnym, duchowym i artystycznym. Praca nawiązuje też do wyobcowania i stygmatyzowania szamanów w relacjach społecznych. Potrzebni są ludziom tylko w czasie obrzędów.
Osobną, ciekawą prezentacją jest sala pt. „Chory z miłości”. W stanie chorobowym miłością napełniane są wszystkie naczynia, nocniki, wazy i amfory. Produkcja miłości jest niekontrolowana, tak jak produkcja makaronu, którym Wojciech Pokora napełniał kolejne misy, garnki i talerze w komedii „Poszukiwany, poszukiwana”. Naczynia puchną od nadmiaru miłości. Rzeczywiście, artyści są w związku, o którym mówią, że jest pełen szalonej miłości.
fot. Bartosz Górka
I na koniec samotny Ian Moon – autoportret rzeźbiarski Ziółkowskiego odosobniony w małej salce zamkowej wieży. Artysta pokazany jest w przebraniu rockmana, który patrzy na obiekty wystawy pokazane w sali obok. Siedzi w swojej pięknej ramonesce nabitej ćwiekami z przyczepionymi przypinkami, które wyglądają jak przedmioty wotywne i spokojnie patrzy. Może to miał być żart, ale jest to komentarz artystów do wystawy, bo czyż nasz świat nie jest pełen kompletnie pomieszanych symboli i znaczeń?

Kurzy się!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz