„Kto
się boi Virginii Woolf?” Edwarda Albee w reżyserii Marii Spiss w
Teatrze im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie.
Edward
Albee napisał tę słynną i nagradzaną sztukę ponad pięćdziesiąt lat temu.
Obawiałem się, czy czas nie odciśnie swojego piętna na tym dziele i czy
studiowanie żywota Św. Wojciecha ukazanego na katedralnych, dwunastowiecznych
drzwiach gnieźnieńskich nie będzie jedynym gwoździem programu i największą atrakcją
kulturalną pobytu w deszczowym tego dnia Gnieźnie. Ale nie!
Okazało
się, że sztuka dzięki zręcznej reżyserii Marii Spiss oraz współczesnemu
tłumaczeniu Jacka Poniedziałka obroniła się i nie trąciła myszką.
fot. Dawid Stube |
Scenografia
(Łukasz Błażejewski), składała się z kilku witryn z tysiąc czterysta
dziewięćdziesięcioma sześcioma (!) pustymi butelkami przeznaczonymi na alkohol,
które czyściutkie i kolorowe oraz efektownie oświetlone dawały do zrozumienia publiczności,
że katalizatorem wydarzeń tego wieczoru w mieszkaniu Georga (Bogdan
Ferenc) i Marthy (Małgorzata Łodej – Stachowiak) będzie alkohol. Alkohol,
który miał być lekarstwem na depresję i ich chorobę polegającą na obawie przed
życiem bez iluzji. Z przypomnienia drugiego ważnego czynnika katalitycznego,
którym pięćdziesiąt lat temu był dym z papierosa, na szczęście w tej kameralnej
inscenizacji zrezygnowano.
Przedstawienie
miało odpowiednie tempo, a z łamańcami intelektualnymi i językowymi
zaproponowanymi przez autora i tłumacza świetnie radziła sobie dwójka artystów
grających główne role. Warto zaakcentować interesującą kreację Małgorzaty Łodej
– Stachowiak, która na początku wydawała się nieco usztywniona, ale z minuty na
minutę stawała się coraz bardziej naturalna i rozgrzewająca nie tylko
dla Nicka (Maciej Hązła), ale i dla widowni. Z humorem i wdziękiem zaprezentowała
się Anna Pijanowska (Skarbie), która zgrabnie lawirowała po scenie z
nieodłącznym rekwizytem, którym była butelka brandy.
Sztuka
wzbudzała pięćdziesiąt lat temu kontrowersje z uwagi na wulgaryzmy i bardzo czytelne
aluzje seksualne. Dzisiaj ordynarne słownictwo oraz seks są na porządku
dziennym, a problemy obu par nie stanowiłyby współcześnie żadnego tabu.
Widzowie mogą je odnaleźć nawet w przedpołudniowych, telewizyjnych telenowelach.
Kurzy się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz