środa, 25 stycznia 2017

Ścisk przy Grunwaldzkim

Ciekawe, nowe wystawy w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie

Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha powołano do życia z inicjatywy Andrzeja Wajdy i otwarto w 1994 roku w Krakowie, na przeciwległej Wawelowi stronie Wisły, tuż przy moście Grunwaldzkim. Muzeum posiada bogatą, stałą ekspozycję oraz często organizuje wystawy tematyczne. Ostatnio była tam prezentowana kolekcja pastelowych scen prezentujących ptaki i kwiaty. Obrazki czarowały poetyckim nastrojem, który często podkreślany był stosownym do obrazu wierszem haiku. 

fot. Małgorzata Klejnowska
Manggha to nie tylko muzeum, ale i galeria sztuki współczesnej, do odwiedzenia której zapraszam. Proszę wyobrazić sobie chodnik szerokości połowy ulicy Marszałkowskiej, którym idąc, trzeba się stale przeciskać przez gęsty tłum. Przez dwie godziny uda się przebyć najwyżej cztery kilometry. To obrazek z miasta, które liczy mniej niż 7 milionów mieszkańców, a więc na chińskiej liście najludniejszych miast jest poza pierwszą dziesiątką. Ścisk, tłok, prawdziwy gąszcz przeróżnych obiektów, to wybijający się na pierwszy plan motyw sztuki uprawianej przez Zhang Minjie, 57-letniego, chińskiego artystę, w którego dziełach naprawdę czuć natrętny, prawdziwy, artystyczny lęk przed pustką (horror vacui). Tak jednym zdaniem można scharakteryzować nową wystawę pt. Taniec duszy zainaugurowaną w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Galerii Europa - Daleki Wschód w ubiegłą sobotę. Prace Zhang Minjie budzą zachwyt i szacunek dla jego pracowitości i konsekwencji. Zhang uprawia grafikę, malarstwo, ale wyżywa się też jako rzeźbiarz, technik i rysownik. Twórcę inspiruje historia Chin, ale nie stroni od przedstawień współczesności. Dzieła artysty przyciągają, a wręcz hipnotyzują widzów, którzy nie mogą od nich oderwać wzroku.
Czaszka, 1986 olej na płótnie,
fot. Manggha

Jeśli już wspomniałem o wzroku, to warto było przeskoczyć  także do następnej sali muzeum, w której zaprezentowano ponad sto obrazów Jacka Sempolińskiego, nieżyjącego od pięciu lat artysty. Sempoliński malował w bardzo charakterystyczny sposób i twierdził, że jego obrazy same „patrzą” na widza, a te spojrzenia mogą być różne każdego dnia. Artysta używał fioletów i ciemnych błękitów, którymi malował często powtarzające się tematy: pejzaże ulubionych miejscowości, ale przede wszystkim czaszki, ukrzyżowania i twarze. Malarz często dziurawił i przecierał płótna swoich prac, co dodawało im dramatyzmu. Z jednym z obrazów dość długo wymienialiśmy spojrzenia, ale w końcu udało się zrobić fotkę.

Na koniec ciekawostka, na filmie przedstawiono sposób pakowania prezentów, w tym wypadku butelek, z użyciem tradycyjnej, japońskiej chusty Furoshiki. Warto spróbować. To też jest Manggha.

Kurzy się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz