czwartek, 1 czerwca 2017

Jezioro reaktywacja

Sławne 32 fouettes znakomitej Mai Kageyamy ozdobą wieczoru. Jezioro Łabędzie w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Warszawie

Nie ma słynniejszego baletu klasycznego od Jeziora Łabędziego z muzyką Piotra Czajkowskiego. Balet w choreografii Lwa Iwanowa i Mariusa Petipy jest symbolem klasycznej sztuki. Jezioro Łabędzie jest wystawiane na największych scenach świata, muzykę Czajkowskiego cytuje się w filmach, choćby w serii o Harrym Potterze, a czasami nawet żartuje się z klasycznej choreografii tworząc parodie baletu (genialna w wykonaniu Les Ballets du Trockadero). Jezioro zostało już dawno zawłaszczone przez pop kulturę, tak jak stało się to z wieloma innymi arcydziełami sztuki klasycznej.

Zmierzenie się z takim symbolem nie jest łatwe. Balet wymaga od całego zespołu i solistów bardzo wysokiego poziomu artystycznego. Chodzi o dziesiątki trudnych ról, wiele scen zbiorowych, których efekt gwarantowany jest tylko w przypadku perfekcyjnego wykonania. Wystawienie Jeziora Łabędziego bez zaprezentowania wysokiego poziomu artystycznego może narazić teatr baletowy nawet na drwiny! Widzowie podświadomie porównują wykonanie z obrazami perfekcyjnych, rosyjskich realizacji, które obecnie łatwo można obejrzeć w Internecie. 

Dyrektor Polskiego Baletu Narodowego i jednocześnie główny choreograf spektaklu Krzysztof Pastor czekał kilka lat na możliwość wystawienia tego dzieła. Nie śpieszył się. Artysta wiedział, że zespół Polskiego Baletu Narodowego musi dojrzeć do tej realizacji. Pastor zdecydował się na całkowitą zmianę libretta, które napisał Paweł Chynowski. Akcję przeniesiono z brzegów zaczarowanego jeziora do carskich rezydencji w czasach Aleksandra III Romanowa. Twórcy wykorzystali autentyczną historię romansu jego syna, młodego carewicza z Polką, Matyldą Krzesińską. Ta zmiana umożliwiła „unowocześnienie” konstrukcji dramaturgicznej dzieła oraz przygotowanie nowej choreografii. Z czarodziejskiej opowieści balet przerodził się w opowieść o miłości, wierności, dylematach władzy i męskiej przyjaźni. Dodano dynamiczne sceny zbiorowe z udziałem oficerów i żołnierzy tańczących podczas manewrów wojskowych. Towarzysze broni popisywali się i rywalizowali, ale potrafili także czule partnerować sobie, kiedy emocje i uczucia stawały się trudne do opanowania. 

fot. Ewa Krasucka
Cały zespół baletowy zaprezentował się z jak najlepszej strony. Mnie szczególnie przypadły do gustu taniec i gra aktorska Patryka Walczaka (Huzar Wołkow). Artysta zadbał o subtelne wykończenia każdego, nawet najdrobniejszego ruchu i zademonstrował piękne, wysokie skoki. Z kolei Mai Kageyama (Matylda Krzesińska, Odylia) przedstawiła nienaganną technikę, która pozwoliła jej brawurowo wykonać sławne 32 fouettes, które na długo zostaną widzom w pamięci. Drobniutka tancerka kręciła się na scenie z prędkością dziecięcego bączka.

Koniecznie należy poświęcić uwagę także wspaniałej scenografii i kostiumom zaprojektowanym przez mediolańską projektantkę Luisę Spinatelli. Artystka wykorzystała ogromne możliwości i talent rzemieślników z pracowni krawieckiej i malarni Teatru Wielkiego. Obrazy namalowane na tiulu przedstawiały pałace, ogrody, fontanny i rośliny, które tworzyły poetyckie, wspaniałe tło dla baletu.

Krzysztofowi Pastorowi udała się swoista reaktywacja Jeziora Łabędziego. Nowe sekwencje posługiwały się językiem baletu klasycznego i zostały świetnie połączone z najsłynniejszymi partiami choreografii Lwa Iwanowa i Mariusa Petipy. Pomysł Pastora sprawdził się. Balet był jednolity stylistycznie, a „stare” sceny idealnie ilustrowały nową historię! Artysta tchnął w ten spektakl nowe życie, ale zrobił to z poszanowaniem tradycji, umiarem i artystycznym smakiem.

Króciutki film poświęcony pracy nad scenografią i kostiumami do baletu:


Kurzy się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz