sobota, 14 lipca 2018

Carmen bez róży we włosach

Carmen w Teatrze Wielkim Operze Narodowej, zaskakująca realizacja przebojowej opery Georges'a Bizeta.

Reżyser ostatniej premiery sezonu w Warszawie Andrzej Chyra deklarował, że pragnie uciec od normy interpretacyjnej popularnej opery Bizeta. Rzeczywiście, twórcy zrezygnowali z wielu „standardowych” elementów oprawy spektaklu. Nie było wachlarzy, barwnych sukien, koronek, kwiatów wpinanych we włosy i kolorowego taboru cygańskiego. W zamian pokazano procesję,
fot.Krzysztof Bieliński
podczas której mali chłopcy nieśli wielki krzyż z rozpiętym Chrystusem, dzwonek z fabryki cygar oznajmiający fajrant został zastąpiony dzwonem kościelnym, a Carmen sławiącej miłość w Habanerze wyrosły anielskie skrzydła. 
Poręczą do analizy tej uwypuklonej duchowości mogą być następujące fakty: Sewilla słynie z niesamowitych procesji Wielkiego Tygodnia, anioł symbolizuje potęgę, nieśmiertelność, a młody chłopiec dzieciństwo wychowanego w tradycji katolickiej, szlachetnie urodzonego Don Jose. Idąc tym tropem można zapytać, dlaczego Don Jose trafił jednak do wojska? Czyżby dlatego, aby armia zrobiła z niego prawdziwego mężczyznę? A może młodzieniec chciał uciec od swojej zaborczej matki, która nękała go listami budząc u chłopaka dojmujące poczucie winy, które zaowocowało problemami w kontaktach z kobietami? 

Stop, stop, stop! Nie oto chyba chodzi w tej zabawie, chociaż tropienie dodatkowych, ukrytych znaczeń jest nawet zajmujące, ale można się nieźle rozpędzić! Przecież widzowie przyszli na Carmen Bizeta! Libretto naiwne, wątłe, ale za to, co za muzyka! To operowy hit wszechczasów! Nie ma powodu, żeby przy tym majstrować. Na szczęście muzykę pozostawiono w spokoju i każdy z widzów usłyszał perfekcyjne wykonania wielu artystów. Począwszy od gry wspaniałej orkiestry Teatru Wielkiego występującej pod batutą świetnej Keri-Lynn Wilson, przez bardzo dobrą Carmen w wykonaniu Moniki Lendzion - Porczyńskiej i znakomitego Mariusza Godlewskiego jako Escamillo, dziarskiego torreadora, aż po udaną rolę Don Jose zaśpiewaną i przede wszystkim dobrze zagraną przez Dario Di Vietri. Ciekawe, choć nieco zaskakujące zamknięcie sezonu operowego 2017/2018 w Teatrze Wielkim Operze Narodowej.


Trailer spektaklu:


Kurzy się!

2 komentarze: