- Zbliża się nowy rok,
czas podsumowań, nakreślania planów. Ma pan jakieś szczególne marzenia na
nadchodzący, 2014 rok? – zapytała banalnie Ilona Kobus z serwisu prasowego Plus
Ligi trenera Lorenzo Bernardiego, dwukrotnego
mistrza świata, wicemistrza olimpijskiego, zawodnika, którego wybrano
siatkarzem XX wieku i który prowadzi w Polsce drużynę siatkówki
Jastrzębskiego Węgla.
-
Jestem szczęśliwym człowiekiem, nie mam powodów do narzekań, mam pracę, którą
kocham, o czym więcej mógłbym marzyć? Jeśli czegoś pragnę, to żeby ustały wojny
tam, gdzie ciągle się toczą. Żeby ludzie, którzy cierpią z bólu i choroby, byli
zdrowi i silni, żeby nikomu na świecie nie brakowało pieniędzy na przeżycie, na
zakup żywności i dokonanie podstawowych opłat. Wszystkiego najlepszego tym,
którzy są w potrzebie, którym z różnych powodów nie jest dane przeżywać Świąt w
spokoju i dostatku. -
Lorenzo
odszedł od kontekstu noworocznego, od tych naszych pozostałości dziadka Mroza i
komunistycznego nadawania znaczenia przełomowi roku i odwołał się wprost do Świąt
Bożego Narodzenia. Powiedział proste rzeczy, ale mówiące wiele o jego mentalności
i mówiące wiele o mentalności Włochów. Nie chodzi o to, żeby wygrać w przyszłym
roku wszystkie mecze, nie chodzi o zdobycie mistrzostwa. Chodzi o znacznie
ważniejsze rzeczy, chodzi o to, żeby pracować i robić coś, co się kocha, żeby
być zdrowym, aby mieć trochę pieniędzy na dobre jedzenie z przyjaciółmi i na podstawowe
opłaty. I chodzi jeszcze o to, żeby być otwartym i pełnym empatii dla tych,
którzy z różnych powodów tego nie mają.
La
dolce vita! To jest tajemnica szczęśliwego życia południa Europy.
Takiego
prostego pojmowania świata i myślenia o własnym życiu życzę wszystkim z okazji
Świąt Bożego Narodzenia i … niech będzie, z okazji Nowego Roku też!
Kurzy się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz