poniedziałek, 23 czerwca 2014

Aktorska sztuka świadomego milczenia

"Once" Derevo Theatre i “The Best of" Bodecker & Neander Compagnie w ramach XIV Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Mimu na scenach Teatru Dramatycznego w Warszawie.

Były to dwa ostatnie przedstawienia XIV Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Mimu znakomicie przygotowanego przez Dyrektora Artystycznego, świetnego mima i reżysera Bartłomieja Ostapczuka, który na określenie sztuki, którą uprawia używa określenia zacytowanego w tytule recenzji.

Once, Derevo mat. Teatru Dramatycznego
Derevo wystąpiło na Scenie na Woli im. Tadeusza Łomnickiego. Ta rosyjska grupa rezydująca w Niemczech scharakteryzowana została określeniem „theatre physical”. Artyści przygotowali przedstawienie, które opowiadało o perypetiach dwojga zakochanych. Anton Adasinsky zadedykował sztukę wszystkim klownom, a szczególnie jego mistrzowi, performerowi  “Slavie” Poluninowi, z którym pracował w latach osiemdziesiątych. Teatr ciała, to stanowczo za ubogie określenie jeśli chodzi o podsumowanie występu artystów z Dereva. Ta historia o perypetiach miłosnych została zrealizowana z wielkim rozmachem. Kapitalna, pomysłowa scenografia oraz znakomite rekwizyty i kostiumy pomogły artystom w nawiązaniu bliskiej relacji z widownią, która od początku spektaklu żywo reagowała na wydarzenia dziejące się na scenie i poza nią(!).  A działo się dużo: fabułę przedstawienia stanowiła poetycka historia miłości dwojga ludzi, których uczucie niesie na kometach aż do granicy nieba, a On snuje sceniczne wizje bohaterskich czynów po to, aby zaskarbić sobie oprócz miłości również Jej podziw. We wszystko zaplątany był jeszcze niezdarny amorek, który budził sympatię, ale kompletnie nie radził sobie ze swoją robotą. Znakomita i do szpiku kości rosyjska tradycja artystyczna uwidoczniona w tym spektaklu była łatwa do identyfikacji. Czasami artyści Dereva ocierali się o granicę kiczu, ale czymże jest w istocie sztuka klownów?

BODECKER & NEANDER
mat. Teatru Dramatycznego
Z kolei „The Best Of” zagrano dzień później na scenie im. Gustawa Holoubka w PKiN i było składanką etiud scenicznych wybranych przez mimów z Bodecker i Neander Compagnie. Ci artyści czerpią pełnymi garściami z europejskiego dorobku kulturalnego, a jeśli chodzi o ruch sceniczny są kontynuatorami francuskiej tradycji pantomimy Marcela Marceau. Spektakl składał się z krótkich, perfekcyjnie przygotowanych scen, w których mimowie wyśmiewali  ludzkie przywary, uleganie pokusom i namiętnościom. Niektóre etiudy bawiły, inne zmuszały do zastanowienia nad życiem i przemijaniem. Artyści po mistrzowsku opanowali sztukę narracji gestem i mową ciała oraz posługiwania się rekwizytami z arsenału iluzjonistów.
Spektaklowi towarzyszyła idealnie współtworząca odpowiedni klimat muzyka. Spośród wszystkich wspaniałych etiud, szczególnie upodobałem sobie dwie: „małą kawiarnię”, w której mimowie brawurowo zademonstrowali  sceny pościgu żywcem wyjęte z filmu Mission Impossible, a także „pokój 204”, w której Wolfram von Bodecker idealnie odegrał staruszkę, która była bardzo samotna, a każdy jej kontakt z drugim człowiekiem działał na nią terapeutycznie, skuteczniej od najlepszego nawet lekarstwa. W wizji artystycznej ważną rolę odegrało kapitalne oświetlenie, które tworzyło akcję kilku etiud na równi z grą aktorską i umożliwiało pokazanie niesamowitych tricków. Patrząc na drobiazgowo wyreżyserowane gesty zastanawiałem się, ile dni wytężonej pracy wymaga przygotowanie takiej jednej, nawet pozornie łatwej etiudy. Artyści, których widzieliśmy na scenie to prawdziwi mistrzowie detalu, a w szczegółach tkwi siła, jak zawsze!

Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu to najważniejszy tego typu festiwal w Europie. Brawa dla Bartłomieja Ostapczuka i Przyjaciół za jego przygotowanie! 
Mam nadzieję, że za rok, jubileuszowy, XV Festiwal wypadnie jeszcze okazalej, bo to, że przyciągnie na przedstawienia i warsztaty tłumy uczestników z całego kraju i zza granicy, to pewnik.


Kurzy się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz