"Once" Derevo Theatre i “The Best of" Bodecker & Neander Compagnie w ramach
XIV Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Mimu na scenach Teatru Dramatycznego w Warszawie.
Były to dwa ostatnie przedstawienia
XIV Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Mimu znakomicie przygotowanego przez
Dyrektora Artystycznego, świetnego mima i reżysera Bartłomieja Ostapczuka,
który na określenie sztuki, którą uprawia używa określenia zacytowanego w
tytule recenzji.
|
Once, Derevo mat. Teatru Dramatycznego |
Derevo wystąpiło
na Scenie na Woli im. Tadeusza Łomnickiego. Ta rosyjska grupa rezydująca
w Niemczech scharakteryzowana została określeniem „theatre physical”. Artyści
przygotowali przedstawienie, które opowiadało o perypetiach dwojga zakochanych.
Anton Adasinsky zadedykował sztukę wszystkim klownom, a szczególnie jego
mistrzowi, performerowi “Slavie” Poluninowi, z którym pracował w
latach osiemdziesiątych. Teatr ciała, to stanowczo za ubogie określenie jeśli
chodzi o podsumowanie występu artystów z Dereva. Ta historia o perypetiach
miłosnych została zrealizowana z wielkim rozmachem. Kapitalna, pomysłowa scenografia oraz
znakomite rekwizyty i kostiumy pomogły artystom w nawiązaniu bliskiej relacji z
widownią, która od początku spektaklu żywo reagowała na wydarzenia dziejące się
na scenie i poza nią(!). A działo się dużo: fabułę przedstawienia
stanowiła poetycka historia miłości dwojga ludzi, których uczucie niesie na
kometach aż do granicy nieba, a On snuje sceniczne wizje bohaterskich czynów po
to, aby zaskarbić sobie oprócz miłości również Jej podziw. We wszystko
zaplątany był jeszcze niezdarny amorek, który budził sympatię, ale kompletnie
nie radził sobie ze swoją robotą. Znakomita i do szpiku kości rosyjska tradycja
artystyczna uwidoczniona w tym spektaklu była łatwa do identyfikacji. Czasami
artyści Dereva ocierali się o granicę kiczu, ale czymże jest w istocie sztuka
klownów?
|
BODECKER & NEANDER
mat. Teatru Dramatycznego |
Z kolei „The Best Of” zagrano dzień
później na scenie im. Gustawa Holoubka w PKiN i było składanką etiud
scenicznych wybranych przez mimów z Bodecker i Neander
Compagnie. Ci artyści czerpią pełnymi garściami z europejskiego
dorobku kulturalnego, a jeśli chodzi o ruch sceniczny są kontynuatorami
francuskiej tradycji pantomimy Marcela Marceau. Spektakl składał się z
krótkich, perfekcyjnie przygotowanych scen, w których mimowie
wyśmiewali ludzkie przywary, uleganie pokusom i namiętnościom.
Niektóre etiudy bawiły, inne zmuszały do zastanowienia nad życiem i
przemijaniem. Artyści po mistrzowsku opanowali sztukę narracji gestem i mową
ciała oraz posługiwania się rekwizytami z arsenału iluzjonistów.
Spektaklowi towarzyszyła idealnie
współtworząca odpowiedni klimat muzyka. Spośród wszystkich wspaniałych etiud,
szczególnie upodobałem sobie dwie: „małą kawiarnię”, w której mimowie brawurowo
zademonstrowali sceny pościgu żywcem wyjęte z filmu Mission
Impossible, a także „pokój 204”, w której Wolfram von Bodecker idealnie odegrał
staruszkę, która była bardzo samotna, a każdy jej kontakt z drugim człowiekiem
działał na nią terapeutycznie, skuteczniej od najlepszego nawet lekarstwa. W wizji
artystycznej ważną rolę odegrało kapitalne oświetlenie, które tworzyło akcję
kilku etiud na równi z grą aktorską i umożliwiało pokazanie niesamowitych
tricków. Patrząc na drobiazgowo wyreżyserowane gesty zastanawiałem się, ile dni
wytężonej pracy wymaga przygotowanie takiej jednej, nawet pozornie łatwej
etiudy. Artyści, których widzieliśmy na scenie to prawdziwi mistrzowie detalu,
a w szczegółach tkwi siła, jak zawsze!
Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu to
najważniejszy tego typu festiwal w Europie. Brawa dla Bartłomieja Ostapczuka i Przyjaciół za jego przygotowanie!
Mam nadzieję, że za rok, jubileuszowy, XV
Festiwal wypadnie jeszcze okazalej, bo to, że przyciągnie na przedstawienia i
warsztaty tłumy uczestników z całego kraju i zza granicy, to pewnik.
Kurzy się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz