Mocnym akcentem zamykają sezon artyści z Teatru im.
Juliusza Osterwy w Lublinie. Mistrz i Małgorzata Michaiła Bułhakowa w adaptacji
i reżyserii Artura Tyszkiewicza to przedstawienie ze wszech miar udane.
Reżyser odwrócił umiejscowienie sceny i widowni.
Ten prosty zabieg pozwolił uzyskać bardzo oryginalny efekt przestrzenny wewnętrznego
dziedzińca oraz dał możliwość rozgrywania scen spektaklu na kilku poziomach
balkonów tego pięknego, zabytkowego obiektu (blisko 130 lat nieprzerwanej
pracy teatru w tym samym budynku). Z kolei scena, która znalazła
miejsce na agorze dała szansę gry praktycznie wśród publiczności. I tak właśnie
było, reżyser przygotował wiele sytuacji, w których aktorzy i widzowie mogli
wspólnie występować, co dostarczyło odbiorcom sztuki niezapomnianych przeżyć i
nadało oryginalności temu spektaklowi. Brawo za ciekawy pomysł inscenizacyjny!
Ale na tym nie koniec. Artur Tyszkiewicz
przygotował adaptację sceniczną powieści Michaiła Bułhakowa różniącą się od
tych, do jakich byłem przyzwyczajony. Reżyser zrezygnował ze sceny spotkania
Jezusa z Poncjuszem Piłatem, co od strony technicznej ułatwiło zachowanie
jedności czasu narracji, a od strony artystycznej pozwoliło skoncentrować się
na opisie działania czystego, absolutnego zła, które uosabiał Woland
(Przemysław Stippa).
Ten odważny wybór wyszedł przedstawieniu na dobre, a
Przemysław Stippa udźwignął odpowiedzialność, jaka na nim spoczęła i
zaprezentował bardzo wysoki poziom artystyczny. Woland w jego wykonaniu był
zimny, diabelski i w postmodernistycznym stylu. Artysta umiejętnie pokazał
potęgę i mroczną siłę zła. Momentami doświadczałem niemal fizycznego
chłodu zionącego od Wolanda. Aktor umiejętnie dobierał środki
różnicując gesty i techniki głosowe w poszczególnych scenach. Widać było też,
że gra we wspaniałych kostiumach ( Justyna Elminowska) sprawiała mu
przyjemność, czego dowodem był ekspresyjny taniec we wcieleniu diabelskiego
kozła w scenie balu.
fot. Mateusz Wajda |
Dobrych i bardzo dobrych kreacji w tym spektaklu
było więcej. Ujmujący i naturalny był Daniel Salman (Żorż Bengalski),
który był wręcz rewelacyjny w scenie dialogu z Wolandem, a zagrał tę odsłonę już po własnej, scenicznej
dekapitacji!
Daniel Dobosz (Korowiow) oraz Wojciech Rusin
(Behemot) przez cały spektakl grali bez jednej fałszywej nuty. Daniel Dobosz
wplótł w swoją rolę odrobinę rosyjskiego liryzmu, a Wojciech Rusin pokazał
nielichy talent komediowy. Wielki szacunek i podziw wzbudziły bezbłędnie
wykonane przez artystów niesamowite, iluzjonistyczne sztuczki.
Kolejnymi mocnymi punktami kompanii Wolanda byli
Jacek Król (Azazello) i prostolinijna Hella (Lidia Olszak). Jacek Król grał z
pięknie wytatuowaną twarzą świetnie kreując „cyngla” do zadań specjalnych. Na
scenie wybornie potrafił pokazać kontrast jego w gruncie rzeczy refleksyjnego
charakteru i bezradności wobec kobiet z obrazem okrucieństwa jakie zadawał w
służbie szatana. Lidia Olszak znalazła swój, oryginalny sposób na pokazanie
postaci Helli, która jawiła się w jej interpretacji jako bezpruderyjna, dynamiczna i skuteczna
wykonawczyni poleceń Wolanda, która była jednak zupełnie pozbawiona tzw.
talentów miękkich, wywołując wrażenie, że proces rekrutacji do służb pomocniczych
szwankował również u szatana.
fot. Mateusz Wajda |
Ruch sceniczny (Maćko Prusak) był następnym atutem sztuki.
Mam przed oczami przede wszystkim dwie znakomite sceny: balu u Wolanda oraz
partii szachów. Szczególnie bal pozostawił we mnie wibrację i rytm
narastającego, diabelskiego transu, który podkreślała odpowiednio dobrana
muzyka. ( Jacek Grudzień)
Mistrz i Małgorzata to dzieło do którego często i
chętnie wracają twórcy teatralni. Inscenizacja przygotowana w Lublinie wyróżnia
się oryginalnością i nietypowym rozłożeniem akcentów. Spektakl jest bardzo
atrakcyjnym zwieńczeniem sezonu w Teatrze im. Juliusza Osterwy.
Kurzy się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz