niedziela, 13 marca 2016

Wilk z Karasia

Forsa, czerwone szelki maklerów, to Dożywocie Fredry w reż. Filipa Bajona w T. Polskim w Warszawie.

Filip Bajon zrealizował w 2010 roku film „Śluby panieńskie”, a teraz podążył dalej za Fredrą mierząc się z jego „Dożywociem” w Teatrze Polskim im. Arnolda Szyfmana w Warszawie. Reżyser pokazał historię finansisty Łatki na tle wielkich ekranów wyświetlających notowania kursów akcji współczesnych korporacji, czyli na giełdzie. Tytułowe „Dożywocie” było w istocie ryzykownym instrumentem finansowym. Spekulacja, wysokie zyski, element hazardu, to brzmi jak opis współczesnego funduszu hedgingowego. Sztuka Fredry była w istocie o chciwości, a więc na jej scenograficzną prezentację wybrano jak najlepsze miejsce. Kolorowe ekrany nie były końcem atrakcji wizualnych. Należy do nich dodać widok wspaniałego, przelatującego nad widownią balonu (scenografia Anna Wunderlich), którego widok wywoływał u Łatki stan niemal przedzawałowy.

fot. Marta Ankiersztejn
Tym, co było zawsze najważniejszą wartością sztuk Fredry, to wspaniała polszczyzna jego dramatów. „Dożywocie” zostało napisane ośmiozgłoskowym wierszem, który wymusza odpowiedni rytm i muzyczność brzmienia. Cała sztuka interpretacji polega jednak na tym, aby mówić w zasadzie językiem potocznym, ale zachowując ten cudowny wiersz. Hrabia doskonale rozumiał aktorów i pisał często uwzględniając w tekstach ich uwagi, ale gra w jego sztukach wymaga bardzo dobrego warsztatu aktorskiego. Dopiero później, można dodawać smaczki, pauzy, różne przygłosy, zmieniać rytm i grać ciałem i świadomie mimiką.

W Teatrze Polskim w Warszawie właśnie w taki sposób, pełny i fredrowski zagrał chciwego Łatkę Jarosław Gajewski. Artysta wykreował postać wykorzystując cały arsenał narzędzi swojego bogatego kunsztu. Podobał mi się też naturalny Paweł Kurcz (Filip), zgrabnie prezentujący postać cwanego służącego. Ktoś może zapytać i co, to wszystko?

Nie, ale to bardzo dużo, gdyż „Dożywocie” jest dla mnie sztuką, która już została zagrana w mojej obsadzie marzeń. Stało się to we wczesnych latach 60-tych ubiegłego wieku w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Wymienię artystów tamtej obsady spektaklu w reżyserii Jerzego Kreczmara: Andrzej Łapicki, Zbigniew Zapasiewicz, Marta Lipińska, Tadeusz Łomnicki, Tadeusz Fijewski, Wiesław Michnikowski, Mieczysław Czechowicz, uff! Niestety, znam to przedstawienie jedynie z zapisów filmowych, ale i te pokazują perfekcję. Zwłaszcza Twardosz w wykonaniu Tadeusza Fijewskiego był po prostu genialny. Tym bardziej cieszę się, że mogłem wczoraj również bić brawo Szymonowi Kuśmidrowi, który ubawił mnie w tej roli swoją grą oraz charakteryzacją.

Jeśli już odniosłem się do przeszłości, to może zakończę pytaniem: czy państwo wyobrażacie sobie, jak kiedyś mogłyby wyglądać wiadomości kulturalne: 1834 - wydanie poematu Adama Mickiewicza „Pan Tadeusz”, 1835 - „Dożywocie”, prapremiera sztuki Aleksandra Hr. Fredry,  1836 - prapremiera „Rewizora” Nikołaja Gogola.

Działo się, można powiedzieć. 

Ciekawa zapowiedź premiery przez Jarosława Gajewskiego:


KLIKNIJ - TEN TEKST MA WERSJĘ AUDIO

Kurzy się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz