Forsa, czerwone szelki maklerów, to Dożywocie Fredry w reż. Filipa
Bajona w T. Polskim w Warszawie.
Filip Bajon zrealizował w 2010 roku film „Śluby panieńskie”, a teraz podążył dalej za Fredrą mierząc się z jego „Dożywociem” w Teatrze Polskim im. Arnolda Szyfmana w Warszawie. Reżyser pokazał historię finansisty Łatki na tle wielkich ekranów wyświetlających notowania kursów akcji współczesnych korporacji, czyli na giełdzie. Tytułowe „Dożywocie” było w istocie ryzykownym instrumentem finansowym. Spekulacja, wysokie zyski, element hazardu, to brzmi jak opis współczesnego funduszu hedgingowego. Sztuka Fredry była w istocie o chciwości, a więc na jej scenograficzną prezentację wybrano jak najlepsze miejsce. Kolorowe ekrany nie były końcem atrakcji wizualnych. Należy do nich dodać widok wspaniałego, przelatującego nad widownią balonu (scenografia Anna Wunderlich), którego widok wywoływał u Łatki stan niemal przedzawałowy.
fot. Marta Ankiersztejn |
Tym, co było zawsze najważniejszą wartością sztuk
Fredry, to wspaniała polszczyzna jego dramatów. „Dożywocie” zostało napisane ośmiozgłoskowym
wierszem, który wymusza odpowiedni rytm i muzyczność brzmienia. Cała sztuka
interpretacji polega jednak na tym, aby mówić w zasadzie językiem potocznym,
ale zachowując ten cudowny wiersz. Hrabia doskonale rozumiał aktorów i pisał
często uwzględniając w tekstach ich uwagi, ale gra w jego sztukach wymaga
bardzo dobrego warsztatu aktorskiego. Dopiero później, można dodawać smaczki,
pauzy, różne przygłosy, zmieniać rytm i grać ciałem i świadomie mimiką.
W Teatrze Polskim w Warszawie właśnie w taki sposób,
pełny i fredrowski zagrał chciwego Łatkę Jarosław Gajewski. Artysta wykreował
postać wykorzystując cały arsenał narzędzi swojego bogatego kunsztu. Podobał mi
się też naturalny Paweł Kurcz (Filip), zgrabnie prezentujący postać cwanego
służącego. Ktoś może zapytać i co, to wszystko?
Nie, ale to bardzo dużo, gdyż „Dożywocie” jest dla
mnie sztuką, która już została zagrana w mojej obsadzie marzeń. Stało się to we
wczesnych latach 60-tych ubiegłego wieku w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Wymienię
artystów tamtej obsady spektaklu w reżyserii Jerzego Kreczmara: Andrzej
Łapicki, Zbigniew Zapasiewicz, Marta Lipińska, Tadeusz Łomnicki, Tadeusz
Fijewski, Wiesław Michnikowski, Mieczysław Czechowicz, uff! Niestety, znam to przedstawienie jedynie z zapisów
filmowych, ale i te pokazują perfekcję. Zwłaszcza Twardosz w wykonaniu Tadeusza
Fijewskiego był po prostu genialny. Tym bardziej cieszę się, że mogłem wczoraj
również bić brawo Szymonowi Kuśmidrowi, który ubawił mnie w tej roli swoją grą
oraz charakteryzacją.
Jeśli już odniosłem się do przeszłości, to może
zakończę pytaniem: czy państwo wyobrażacie sobie, jak kiedyś mogłyby wyglądać
wiadomości kulturalne: 1834 - wydanie poematu Adama Mickiewicza „Pan Tadeusz”,
1835 - „Dożywocie”, prapremiera sztuki
Aleksandra Hr. Fredry, 1836 - prapremiera
„Rewizora” Nikołaja Gogola.
Działo się, można powiedzieć.
Ciekawa zapowiedź premiery przez Jarosława Gajewskiego:
KLIKNIJ - TEN TEKST MA WERSJĘ AUDIO
Kurzy się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz