„Zbójcy” Friedricha Schillera w
reż. Michała Zadary, Teatr Narodowy
fot. Krzysztof Bieliński |
Reżyser umieścił akcję dramatu w czasach
współczesnych, co mnie nie zdziwiło, gdyż jest to zabieg bardzo dobrze zadomowiony
w teraźniejszym, polskim teatrze. Ogromne wrażenie wywarła na mnie znakomita
scenografia Roberta Rumasa wsparta projektem inżynierskim Mirosława Łysika.
Twórcy wykorzystali duże możliwości techniczne, jakie daje zaplecze Teatru
Narodowego i przygotowali naprawdę wyśmienite dekoracje. Do tego należy dodać
kilka ciepłych słów o właściwym oświetleniu i świetnych ilustracjach filmowych.
(Artur Sienicki). Najlepszym dowodem perfekcji oprawy scenograficznej i filmowej spektaklu była kapitalna scena
samochodowej ucieczki zbójców, filmowana kamerą cyfrową i odtwarzana na ekranie
w czasie rzeczywistym.
Intryga dramatu opierała się na klasycznym
szekspirowskim konflikcie, gdzie zazdrosny i żądny władzy Franciszek Moor
(Przemysław Stippa) spreparował dowody rzekomych przewin swojego brata Karola
(Paweł Paprocki) w taki sposób, aby ojciec (Mariusz Bonaszewski) wyrzekł się
syna, co spowodowało zejście Karola na drogę buntu i występku. W tle znalazła
się jeszcze piękna kobieta: Amalia Edelreich (Wiktoria Gorodeckaja), o której
względy rywalizowali obaj bracia.
Na tym gasnącym tle bardzo dobrze zaprezentowało
się dwóch aktorów: Mateusz Rusin (Szwajcer) oraz Przemysław Wyszyński (Roller),
którzy prezentowali dynamikę i równy, wysoki poziom przez całe przedstawienie.
Dotrzymał im kroku Tomasz Sapryk w epizodycznej roli księdza, którego teatralną
postać Schiller stworzył na pamiątkę swojego nauczyciela, pastora Mosera.
„Zbójcy” w momencie powstania zadziwiali swoją
oryginalnością i stali się w owych czasach sensacją. Schiller za afirmowanie
republikańskich i w istocie rewolucyjnych ideałów został uznany kilka lat
później honorowym obywatelem rewolucyjnej Republiki Francuskiej. Michał Zadara
na szczęście odarł dramat z publicystyki pozostawiając widzom historię o
skrajnych namiętnościach, o miłości i honorze.
fot. Krzysztof Bieliński |
Kurzy się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz