piątek, 4 listopada 2016

Teatr dawny Antoniego Libery

Taśmy z nagraniami Andrzeja Seweryna ujawniono w Warszawie! 

KRAPP i dwie inne jednoaktówki Samuela Becketta w reż. Antoniego Libery w Teatrze Polskim im. Arnolda Szyfmana w Warszawie. 

fot. Krzysztof Bieliński
Powstanie jednoaktówek Samuela Becketta: Ostatnia taśma, Fragment dramatyczny II oraz Impromptu "Ohio" dzieliło dwadzieścia trzy lata, ale reżyser Antoni Libera trafnie zestawił je w jedno przedstawienie. Trzy części spektaklu wiązały wspólne motywy, którymi były rozbiór człowieczego losu i pytanie o uchwycenie i analizę sensu ludzkiego bytu. We Fragmencie dramatycznym II śledcze badanie przeprowadzili audytorzy, którzy reprezentowali najprawdopodobniej to Najważniejsze, Gwiezdne Biuro. Andrzejowi Sewerynowi grającemu inspektora A sekundował dzielnie w śledztwie Antoni Ostrouch (B). Obiektem zainteresowania tych, jak się okazało, bezdusznych, żywcem wyjętych ze współczesnej korporacji cynicznych biurokratów, był pan Croker. Beckett obdarzył bohatera wieloznacznym imieniem, które mogło oznaczać zarówno żabi rechot, jak i zabijanie (to croak). I rzeczywiście, oba znaczenia tego słowa pasowały do tej marnej postaci, która stała na parapecie otwartego okna, sześć pięter nad ziemią. 

W tym samym czasie konsultanci dokonywali sądu nad Crokerem. Nie pominęli żadnych szczegółów, badali temperament, charakter i przeszłość potencjalnego samobójcy. Ekipa śledcza była profesjonalnie przygotowana, analizowała zapisy z grubych teczek, w których zebrano dokumentację i zeznania świadków na temat finansów, porywów serca i sumienia Crokera. Okazało się, że w oczach bezdusznych agentów nie znalazły uznania żadne okoliczności łagodzące. Ani fakt, że Croker był niespełnionym pisarzem, ani to, że miał liczne fobie, na przykład nie znosił głosów ptaków oraz fakt, iż miał ciężkie dzieciństwo. A przecież cierpiał także na chroniczne bóle głowy! Wyrok? Niech skacze! 

Inspektor A chcąc dokonać ostatniej obdukcji wskoczył na parapet okienny, a widzowie wstrzymali oddech, bo była to niepokojąco rzeczywista imaginacja zachwiania się i niemalże upadku z szóstego piętra! Będąc tuż przy Crokerze został jednak zaskoczony, tak jak to bywa u Becketta, publiczność musiała sama ocenić niejednoznaczną scenę: co agent dostrzegł w twarzy Crokera? Łzy, ironiczny uśmiech, czy po prostu pustkę oczu bez życia?  

fot. Krzysztof Bieliński
Druga część, Ostatnia taśma to wielkie, aktorskie wyzwanie. Krappa grali tacy mistrzowie jak Łomnicki i Zapasiewicz, a więc Andrzej Seweryn wraz z Antonim Liberą musieli zastanowić się, jak pokazać tego bohatera, aby nie popaść we wtórność, a jedynie być może poprowadzić dialog z tymi historycznymi interpretacjami. Udało się to znakomicie. Krapp Seweryna został dzikim, nieco zdziwaczałym, pełnym wigoru i zniecierpliwienia starcem. To była nowoczesna interpretacja wolna od mentorstwa, przydługich pauz, kipiąca dynamiczną mową ciała. Seweryn wydobył na powierzchnię liczne akcenty komediowe. Szalał pośród pudełek z własnymi nagraniami, niczym bohater groteskowej afery taśmowej! Wszystko to udało się zaprezentować nie uwalniając się od rygorów formalnych narzuconych przez reżysera wiernego Beckettowi.

Ostatnia część teatralnego tryptyku z Teatru Polskiego to ciche i skupione na tekście Impromptu "Ohio". Ten utwór podsumował obie prezentacje opowieścią, którą zapisano w scenicznej księdze. Delikatny rytm słów epilogu odczytywanych przez starca – Seweryna, uwypuklały perkusyjne uderzenia dłoni o blat stołu, bliźniaczej starcowi postaci lub jego duszy. Impromptu, to słowo zanurzone w teatrze, ale także w muzyce, a więc rytmiczne powtórki utworzyły refren tej opowieści. Opowieści o przemijaniu, ale także o tym, że jedynym, co po nas zostanie będzie tylko to, co napiszemy lub nagramy. 

Antoni Libera przygotował spektakl teatralny w taki sposób, w jaki artyści nurtu authentic performance wykonują muzykę dawną. Reżyser wiernie odtworzył pierwotne ramy zbudowane przez dramaturga i wypełnił je teraźniejszą grą aktorską. Czy można uznać taką wypowiedź artystyczną za współczesną? Takie rozumienie sztuki ma swoich zwolenników. Jest ich niewielu, ale Libera zdaje się mówić: dzieła Becketta są kompletne. Wynalazcze i charakterystyczne dla zjadającego swój ogon postmodernizmu wywracanie ich na „lewą stronę” nie przyniesie nic twórczego! Trzymajmy się dorobku starej, dojrzałej, europejskiej kultury!

Idąc tropem śladów z Mrożkowej Rzeźni, nie mam wątpliwości, że pop-wątróbka zwycięży, przynajmniej na jakiś czas, może nawet na długo, ale sztuka wysoka jednak pozostanie. To nic, że dla garstki wybrańców. Teatr dawny Antoniego Libery jest potrzebny. Będzie potrzebny.

Zwiastun spektaklu:


Kurzy się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz