Taśmy
z nagraniami Andrzeja Seweryna ujawniono w Warszawie!
KRAPP i dwie inne jednoaktówki Samuela Becketta w reż. Antoniego Libery w Teatrze Polskim im. Arnolda Szyfmana w Warszawie.
KRAPP i dwie inne jednoaktówki Samuela Becketta w reż. Antoniego Libery w Teatrze Polskim im. Arnolda Szyfmana w Warszawie.
fot. Krzysztof Bieliński |
Powstanie jednoaktówek Samuela Becketta:
Ostatnia taśma, Fragment dramatyczny II oraz Impromptu "Ohio"
dzieliło dwadzieścia trzy lata, ale reżyser Antoni Libera trafnie zestawił je w
jedno przedstawienie. Trzy części spektaklu wiązały wspólne motywy, którymi
były rozbiór człowieczego losu i pytanie o uchwycenie i analizę sensu ludzkiego
bytu. We Fragmencie dramatycznym II śledcze badanie przeprowadzili audytorzy,
którzy reprezentowali najprawdopodobniej to Najważniejsze, Gwiezdne Biuro.
Andrzejowi Sewerynowi grającemu inspektora A sekundował dzielnie w śledztwie
Antoni Ostrouch (B). Obiektem zainteresowania tych, jak się okazało, bezdusznych,
żywcem wyjętych ze współczesnej korporacji cynicznych biurokratów, był pan
Croker. Beckett obdarzył bohatera wieloznacznym imieniem, które mogło oznaczać
zarówno żabi rechot, jak i zabijanie (to croak). I rzeczywiście, oba znaczenia
tego słowa pasowały do tej marnej postaci, która stała na parapecie otwartego
okna, sześć pięter nad ziemią.
W tym samym czasie konsultanci dokonywali sądu nad Crokerem. Nie pominęli
żadnych szczegółów, badali temperament, charakter i przeszłość potencjalnego
samobójcy. Ekipa śledcza była profesjonalnie przygotowana, analizowała zapisy z
grubych teczek, w których zebrano dokumentację i zeznania świadków na temat
finansów, porywów serca i sumienia Crokera. Okazało się, że w oczach
bezdusznych agentów nie znalazły uznania żadne okoliczności łagodzące. Ani
fakt, że Croker był niespełnionym pisarzem, ani to, że miał liczne fobie, na
przykład nie znosił głosów ptaków oraz fakt, iż miał ciężkie dzieciństwo. A
przecież cierpiał także na chroniczne bóle głowy! Wyrok? Niech skacze!
Inspektor A chcąc dokonać ostatniej obdukcji wskoczył na parapet okienny, a
widzowie wstrzymali oddech, bo była to niepokojąco rzeczywista imaginacja
zachwiania się i niemalże upadku z szóstego piętra! Będąc tuż przy Crokerze został jednak zaskoczony, tak jak to bywa u Becketta, publiczność musiała
sama ocenić niejednoznaczną scenę: co agent dostrzegł w twarzy Crokera? Łzy,
ironiczny uśmiech, czy po prostu pustkę oczu bez życia?
fot. Krzysztof Bieliński |
Druga część, Ostatnia taśma to wielkie, aktorskie wyzwanie. Krappa
grali tacy mistrzowie jak Łomnicki i Zapasiewicz, a więc Andrzej Seweryn wraz z
Antonim Liberą musieli zastanowić się, jak pokazać tego bohatera, aby nie
popaść we wtórność, a jedynie być może poprowadzić dialog z tymi historycznymi
interpretacjami. Udało się to znakomicie. Krapp Seweryna został dzikim, nieco
zdziwaczałym, pełnym wigoru i zniecierpliwienia starcem. To była nowoczesna
interpretacja wolna od mentorstwa, przydługich pauz, kipiąca dynamiczną mową
ciała. Seweryn wydobył na powierzchnię liczne akcenty komediowe. Szalał pośród
pudełek z własnymi nagraniami, niczym bohater groteskowej afery taśmowej! Wszystko to udało
się zaprezentować nie uwalniając się od rygorów formalnych narzuconych przez
reżysera wiernego Beckettowi.
Ostatnia część teatralnego tryptyku z Teatru Polskiego to ciche i skupione
na tekście Impromptu "Ohio". Ten utwór podsumował obie prezentacje
opowieścią, którą zapisano w scenicznej księdze. Delikatny rytm słów epilogu
odczytywanych przez starca – Seweryna, uwypuklały perkusyjne uderzenia dłoni o
blat stołu, bliźniaczej starcowi postaci lub jego duszy. Impromptu, to słowo
zanurzone w teatrze, ale także w muzyce, a więc rytmiczne powtórki utworzyły
refren tej opowieści. Opowieści o przemijaniu, ale także o tym, że jedynym, co
po nas zostanie będzie tylko to, co napiszemy lub nagramy.
Antoni Libera przygotował spektakl teatralny w taki sposób, w jaki artyści
nurtu authentic performance wykonują muzykę dawną. Reżyser wiernie odtworzył
pierwotne ramy zbudowane przez dramaturga i wypełnił je teraźniejszą grą
aktorską. Czy można uznać taką wypowiedź artystyczną za współczesną? Takie
rozumienie sztuki ma swoich zwolenników. Jest ich niewielu, ale Libera zdaje
się mówić: dzieła Becketta są kompletne. Wynalazcze i charakterystyczne dla
zjadającego swój ogon postmodernizmu wywracanie ich na „lewą stronę” nie
przyniesie nic twórczego! Trzymajmy się dorobku starej, dojrzałej, europejskiej
kultury!
Idąc tropem śladów z Mrożkowej Rzeźni, nie mam wątpliwości, że pop-wątróbka zwycięży, przynajmniej na jakiś czas, może nawet na długo, ale
sztuka wysoka jednak pozostanie. To nic, że dla garstki wybrańców. Teatr dawny
Antoniego Libery jest potrzebny. Będzie potrzebny.
Zwiastun spektaklu:
Kurzy się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz