poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Pojemne serce artysty.

"Kabaret warszawski" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego w Nowym Teatrze.

Fot. Magda Hueckel
Kilka dni temu wreszcie udało mi się obejrzeć "Kabaret warszawski" w Nowym Teatrze w Warszawie. Lepiej późno i zdecydowanie lepiej, niż wcale.

Wspaniałe tempo, doskonałe melodie (Paweł Mykietyn) w profesjonalnej interpretacji ( Bomert, Maślanka, Stankiewicz i Włodarek) oraz liczne, wyborne cytaty muzyczne od Wagnera po Radiohead, zmysłowy taniec, doborowa obsada, a w niej piękne kobiety i przystojni mężczyźni oraz pomysły inscenizacyjne na medal, to najkrótsze podsumowanie spektaklu. Przedstawienie zapewniło widzom prawie pięć godzin przeżyć artystycznych wywołując wszystkie dostępne reakcje z wyjątkiem obojętności: od rubasznego śmiechu, przez zadumę do wzruszeń i łez.

Pierwsza część spektaklu to wizja niemieckiego, przedwojennego kabaretu  á la Bob Fosse. Przyjemną koniecznością jest zwrócenie uwagi na brawurową kreację Magdaleny Cieleckiej (Sally Bowles) za którą słusznie otrzymała nagrodę „Wdecha”2013. Aktorka potrafiła w pełni wykorzystać możliwości interpretacyjne piosenek, opanowała perfekcyjnie bardzo trudną technikę ruchu scenicznego zaproponowanego przez Claudea Bardouila, a do tego prezentowała się znakomicie w kostiumach. (Małgorzata Szczęśniak). Ze wzruszeniem i podziwem obejrzałem też grę wybitnych artystów starszego pokolenia: Stanisławy Celińskiej, Ewy Dałkowskiej i Zygmunta Malanowicza.

Fot. Magda Hueckel
W drugiej części perwersję i wyuzdanie rodem z gejowskiego klubu w Nowym Jorku prezentowali doskonale  Bartosz Gelner, Piotr Polak, Maciej Stuhr, a całość cudownie pointował Jacek Poniedziałek. Zwracam uwagę na fenomenalną scenę orgii homoseksualnej w rytmie pieśni Hallelujah Leonarda Cohena okraszonej udziałem Maji Ostaszewskiej i Magdaleny Popławskiej (wybitna, cała rola).

Spektakl to efektowny patchwork Krzysztofa Warlikowskiego, reżysera o pojemnym, artystycznym sercu, który połączył teatr, kabaret, taniec, film, musical, a nawet cyrk w interesującą, spójną całość.

Fot. Magda Hueckel
Reżyserski przekaz tej inscenizacji, to wielka obawa i krzyk artysty, że ludzie którzy w jakiś sposób różnią się od innych ze względu na kolor skóry, preferencje seksualne, czy tylko przez umiłowanie wolności i swobodnej sztuki, tak łatwo mogą być prześladowani, odtrącani, szykanowani, a nawet zabijani. Tak działo się w przeszłości i tak dzieje się w naszych czasach. To smutne i tragiczne, a więc korzystajmy i tym mocniej cieszmy się sztuką!

Warto przypomnieć, że spektakl święci triumfy nie tylko w Warszawie, ale również we Francji. Szkoda, że Nowy Teatr nie ma możliwości wystawiania „Kabaretu” częściej.

Kurzy się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz