niedziela, 4 października 2015

Podróżować jest bosko

fot. Marta Ankiersztejn
Jarosław Kilian powrócił do lubianego przez siebie nurtu klasyki przeznaczonej także dla młodszej widowni i po „Przygodach Sindbada Żeglarza”, „Pinokiu” i „Czarnoksiężniku z krainy Oz” przygotował dla Teatru Polskiego im. Arnolda Szyfmana w Warszawie adaptację „Podróży Guliwera” Jonathana Swifta w anonimowym, osiemnastowiecznym tłumaczeniu. 

Dzieło Swifta zostało wydane w 1726 roku i nawiązywało do popularnego w osiemnastym i dziewiętnastym wieku nurtu powieści podróżniczych. Należy w tym miejscu przypomnieć genialną ilustrację gatunku, która poprzedziła „Podróże”, a więc „Przypadki Robinsona Crusoe” Daniela Defoe. (1719)

fot. Marta Ankiersztejn
Jarosław Kilian stanął przed trudnym zadaniem z uwagi na niełatwe do pokazania sceny w Krainie Liliputów oraz u olbrzymów na Brobdingnag. Reżyser wykonał jednak swoje zadanie znakomicie. Dzięki ujęciom filmowym Piotra Niemyjskiego i animacjom Andrzeja Jobczyka aktorzy mieli niesłychaną frajdę być na przemian najprawdziwszymi liliputami, a już po chwili olbrzymami. 

Kapitalna była także scenografia przygotowana przez Julię Skrzynecką, dzięki której widzowie mogli zapoznać się z budową osiemnastowiecznych żaglowców oraz przeżywać sztorm na samym środku oceanu. Spektakl trwał blisko trzy godziny i trudnym zadaniem było utrzymanie uwagi najmłodszej części widowni, co udało się jednak w dużej mierze dzięki atrakcyjnej scenografii.

Godne zaznaczenia były również kreacje aktorskie, a zwłaszcza obszerna rola Guliwera dobrze i sprawnie zagrana przez Maksymiliana Rogackiego. Przypadli mi do gustu również królowie obydwu krain zaprezentowani przez Piotra Bajtlika (Cesarz Liliputu) i Adama Biedrzyckiego (Król Olbrzymów). Reżyser nie prawił morałów na temat zadufania ludzi w ich własną,  europejską cywilizację, a postawił na ilustrację wątku przygodowego i podróżniczego. To zadecydowało o tym, że „Podróże Guliwera” w Teatrze Polskim stały się świetną propozycją kulturalną przeznaczoną dla widowni w wieku od dziesięciu do stu dziesięciu lat. 

Kurzy się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz